Reklama

Urodził się z gitarą

Z równą gracją gra Bacha, popowe piosenki czy rockowe kawałki, jest mu obojętne, czy trzyma w ręku gitarę klasyczną, elektryczną czy akustyczną. W Warszawie zagra Dominic Miller, jeden z najlepszych gitarzystów średniego pokolenia, współpracownik Stinga i Phila Collinsa.

Publikacja: 22.04.2010 21:39

Dominic Miller grę na gitarze ma niemal we krwi, bo urodził się i wychowywał w Argentynie. Gra od dz

Dominic Miller grę na gitarze ma niemal we krwi, bo urodził się i wychowywał w Argentynie. Gra od dziesiątego roku życia

Foto: Materiały Promocyjne

Jego muzyka jest wypadkową wielu nurtów i sposobów gry. – Uwielbiam gitarę klasyczną, ale lubię też inne style: pop, jazz, funk, południowoamerykański i wiele innych. Próbuję więc połączyć te style jednym instrumentem i brzmieniem – mówił w jednym z wywiadów.

I udaje mu się niewiarygodnie. Wypracował własne, charakterystyczne brzmienie. Nie epatuje szybkością czy wspaniałą techniką, choć kiedy trzeba, używa jej. Skupia się na barwie, wybrzmieniach, melodiach, maluje przepiękne, często melancholijne, spokojne dźwiękowe pejzaże.

Nagrywa w bardzo różnych konfiguracjach, ma w repertuarze płyty solowe i w duetach: z pianistą Peterem Katerem („In a Dream” 2009) i gitarzystą Neilem Staceyem („New Dawn” 2002), nie stroni też od wykorzystywania elektroniki, jak miało to miejsce w albumie „Third World” (2004). Wydaje też płyty z większą obsadą muzyków, np. „Second Nature” (1999), na której wspomagał go słynny perkusista Manu Katche. Furorę zrobił, wydając w 2003 roku album „Shapes” zawierający własne interpretacje między innymi dzieł Bacha czy Beethovena.

Dominic Miller grę na gitarze ma niemal we krwi, bo urodził się i wychowywał w Argentynie. Gra od dziesiątego roku życia. Jest znakomicie wykształconym muzykiem, studiował na słynnych uczelniach: bostońskiej Berklee College of Music oraz londyńskiej Guildhall School of Music. Ale ciągnęło go do muzyki popularnej, zaczynał na początku lat 80. XX wieku w rockowej kapeli King Swamp, szybko stał się bardzo cenionym muzykiem sesyjnym. Grał np. na płycie Phila Collinsa „But Seriously” (1989). Sławę przyniosła mu praca w zespole Stinga, który mówi o nim: – Dominic Miller, moja prawa i lewa ręka.

Jako solista debiutował albumem „First Touch” (1995). Do Polski przyjeżdża z basistą Nicolasem Fiszmanem, perkusistą Rhani Krija i pianistą Mikiem Lindupem.

Reklama
Reklama

[i]Dominic Miller, Fabryka Trzciny, Warszawa, ul. Otwocka 14, bilety: 90 – 100 zł, rezerwacje: tel. 22 818 60 39, piątek (23.04), godz. 21[/i]

Jego muzyka jest wypadkową wielu nurtów i sposobów gry. – Uwielbiam gitarę klasyczną, ale lubię też inne style: pop, jazz, funk, południowoamerykański i wiele innych. Próbuję więc połączyć te style jednym instrumentem i brzmieniem – mówił w jednym z wywiadów.

I udaje mu się niewiarygodnie. Wypracował własne, charakterystyczne brzmienie. Nie epatuje szybkością czy wspaniałą techniką, choć kiedy trzeba, używa jej. Skupia się na barwie, wybrzmieniach, melodiach, maluje przepiękne, często melancholijne, spokojne dźwiękowe pejzaże.

Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama