"Green Book": Sławny muzyk i jego szofer

„Green Book" to film ze świetnymi rolami i opowieść o przyjaźni ponad podziałami w ciemnych czasach USA.

Aktualizacja: 25.02.2019 04:18 Publikacja: 24.02.2019 23:01

Viggo Mortensen (Vallelonga) i Mahershala Ali (Don Shirley), „Green Book” od piątku w kinach M2 FILM

Viggo Mortensen (Vallelonga) i Mahershala Ali (Don Shirley), „Green Book” od piątku w kinach M2 FILMS

Foto: M2 Films

W związku ze zdobyciem przez "Green Book" Oscara dla najlepszego filmu roku przypominamy recenzję tego filmu autorstwa Barbary Hollender.

Dr Don Shirley, syn emigrantów z Jamajki, był znakomitym kompozytorem i pianistą. Grał klasykę, eksperymentował z jazzem. W latach 50. i 60. XX wieku wydał wiele płyt, stał się znaczącą postacią w świecie muzyki. Tony Vallelonga przez 12 lat był bramkarzem w klubie Copacabana w Nowym Jorku. Prosty facet z Bronxu zyskał przydomek Lip (Warga), bo wygadany i sprytny, zwracał na siebie uwagę gości i niejedno potrafił załatwić.

Życie ich zetknęło, gdy Tony stracił pracę, a Don Shirley szukał kierowcy i ochroniarza, który mógłby towarzyszyć mu w czasie koncertów na południu USA.

Dwie skrajności

Są bohaterami filmu Petera Frrelly'ego „Green Book", którego współscenarzystą jest syn Vallelongi, Nick. Trudno byłoby znaleźć dwójkę ludzi bardziej do siebie niepasujących. Shirley był Afroamerykaninem, Vallelonga pochodził ze środowiska gardzącego „czarnuchami". Na początku filmu jest scena, w której on, ku irytacji żony, wyrzuca do śmieci szklankę, z której napił się czarnoskóry hydraulik reperujący w kuchni zlew.

Vallelonga miał dużą rodzinę, Shirley był gejem, co w tamtym czasie było nieakceptowane i piętnowane. Vallelonga ledwo wiązał koniec z końcem, Shirley zarabiał znakomicie, mieszkał w luksusowym apartamencie i jeździł cadillakiem. Vallelonga był typem mięśniaka, facetem prostym i dość prymitywnym, Shirley miał za sobą studia na wydziałach muzycznym i psychologii, był eleganckim, wyrafinowanym inteligentem. Vallelondze nie zamykały się usta, małomówny Shirley wolał z dystansu obserwować świat.

A jednak wspólna podróż na Południe, która trwała kilka miesięcy, coraz bardziej zbliżała ich do siebie. Sprawiała, że pokonywali własne uprzedzenia i niechęci, wyzbywali się wzajemnej pogardy. Uczyli się od siebie. Ta konfiguracja rodzi zresztą ogromnie dużo zabawnych sytuacji, „Green Book" jest przesiąknięty niewymuszonym humorem.

Były już filmy o rodzeniu się podobnej przyjaźni. W „Wożąc panią Daisy" zamożna staruszka nabierała sympatii do swojego kierowcy, we francuskich „Nietykalnych" sparaliżowany milioner odzyskiwał wiarę w życie dzięki chłopakowi z przedmieść, który dopiero co wyszedł z więzienia i nie mając innej roboty, zatrudnił się u niego jako opiekun. W tych historiach zwykle to czarnoskórzy bohaterowie występowali jako ci pochodzący z niższej klasy, o nieporównywalnie gorszej pozycji społecznej. W „Green Book" sytuacja została odwrócona. I ma to ogromne znaczenie, bo trzecim bohaterem obrazu Petera Farelly'ego jest Ameryka początku lat 60.

Od kilku lat przez ekrany przetacza się fala filmów, których bohaterami są Afroamerykanie. Czas niewolnictwa rozliczali Steve McQueen w „Zniewolonym. 12 Years a Slave" i z przymrużeniem oka, lecz dobitnie Quentin Tarantino w „Django". O walce o równouprawnienie opowiadałaAva DuVernay, portretując w „Selmie" Martina Luthera Kinga. Lee Daniels w „Kamerdynerze" pokazywał dojrzewanie Afroamerykanów do buntu i walki o własną godność, śledząc los kamerdynera, który pracował w Białym Domu, służąc kolejnym prezydentom Stanów Zjednoczonych. Dwa lata temu Oscara dla najlepszego filmudostał „Moonlight" Barry'ego Jenkinsa, w którym nie pojawiał się ani jeden biały aktor.

Mit wielkiej Ameryki

Specjalne miejsce zajmują te filmy, których akcja toczy się w latach 50. i 60. XX wieku. Filmowcy przypominają, że głoszone przez Trumpa hasło powrotu do „wielkiej Ameryki" z tamtego czasu ma w sobie fałsz, bo legendarna prosperity nie było wówczas dla wszystkich.

W „Suburbiconie" George'a Clooneya mieszkańcy zamożnego osiedla protestują, gdy na ich ulicę wprowadza się ciemnoskóra rodzina. W „Ukrytych działaniach" Theodora Melphiego trzy czarnoskóre kobiety w latach 60. pracują w NASA, walcząc o swój awans, ale przez cały czas są upokarzane. W „Płotach" Denzela Washingtona w losach afroamerykańskiej, robotniczej rodziny odbija się świat pełen nierówności i rasowych niechęci. I nawet w bajkowym „Kształcie wody" Guillermo del Toro portretował wykluczonych tamtego czasu – czarną sprzątaczkę, geja, dziewczynę głuchoniemą.

Bohaterowie „Green Book" jadą przez południe USA, gdzie nierówności rasowe były zakorzenione najsilniej. Wirtuoz fortepianu może zagrać koncert w klubie, wszyscy będą go oklaskiwać, ale nie może tam usiąść przy stole, by zjeść kolację. A tytułowa „Zielona książka" to przewodnik po Stanach, który ukazywał się w latach 1936–1966. Oznaczone były w niej hotele, restauracje i sklepy, do których wpuszczano Afroamerykanów. Przestał być potrzebny dopiero po 1964 roku, gdy prezydent Johnson podpisał ustawę o prawach obywatelskich, znoszącą segregację rasową

Film Farelly'ego robi ogromne wrażenie. To prawdziwa wirtuozeria reżyserska i wspaniałe kreacje Mahershala Alego oraz Viggo Mortensena, obie zresztą uhonorowane nominacjami do Oscara. To wnikliwe obserwacje świata, który wciąż jeszcze nie jest tylko wspomnieniem. To inteligentny humor. I piękna opowieść o pokonywaniu granic, zakopywaniu podziałów, człowieczeństwie. Autentyczni bohaterowie „Green Book" Shirley i Vallelonga przyjaźnili się do końca życia.

W związku ze zdobyciem przez "Green Book" Oscara dla najlepszego filmu roku przypominamy recenzję tego filmu autorstwa Barbary Hollender.

Dr Don Shirley, syn emigrantów z Jamajki, był znakomitym kompozytorem i pianistą. Grał klasykę, eksperymentował z jazzem. W latach 50. i 60. XX wieku wydał wiele płyt, stał się znaczącą postacią w świecie muzyki. Tony Vallelonga przez 12 lat był bramkarzem w klubie Copacabana w Nowym Jorku. Prosty facet z Bronxu zyskał przydomek Lip (Warga), bo wygadany i sprytny, zwracał na siebie uwagę gości i niejedno potrafił załatwić.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?