Piosenki napisane przez Ciechowskiego nie straciły nic na aktualności. „Biała flaga" mówi dziś o korporacyjnej i politycznej prostytucji, „Kombinat" – o formatowaniu rzeczywistości i ludzi, „Telefony" – o multimedialnym szaleństwie, które doprowadza do paranoi. „Mamona" każe wątpić w to, że potrafimy być jeszcze bezinteresowni.
Jego dziadek grał na tubie w cesarskiej orkiestrze. On sam przez półtora roku ćwiczył grę na fortepianie w liceum. Zachwycony muzyką Iana Andersona z Juthro Tull zainteresował się fletem, którego brzmienie, oprócz fortepianu i głosu, stało się znakiem firmowym Republiki. O pierwszym koncercie mówił: – To było 25 kwietnia 1981 r. w toruńskim klubie Od Nowa. Publiczności koncert się podobał, dla nas jednak była to klęska. Zagraliśmy 15 piosenek, ale uznaliśmy, że tylko jedną będziemy mogli wykonywać dalej, „Białą flagę". Resztę postanowiliśmy wyrzucić do Wisły.
Republika była bodaj najbardziej przemyślaną kreacją artystyczną w polskiej muzyce pop.
– Byliśmy biało-czarni – wspominał. – Światła na koncertach: biało-czarne. Nasze ubrania-mundury – czarne. Krawaty, które były rynsztunkiem wyłącznie scenicznym – również biało-czarne. To wszystko przyczyniło się do popularności wynikającej również z głodu na istnienie zespołu, który ma konsekwentnie budowany wizerunek, z którym można się utożsamić. Zdarzało się, że publiczność na koncertach była w przeważającej części ubrana tak jak my.
Po rozpadzie Republiki narodził się Obywatel G.C. Jego pierwszy album był muzyczną sensacją 1987 r. Znalazły się na nim przeboje: „Tak długo czekam", „Paryż – Moskwa", „Błagam, nie odmawiaj". Zwracały uwagę bardzo nowoczesną aranżacją i staranną produkcją. Jeszcze wspanialsza była druga płyta Obywatela „Tak! Tak!". Promocji płyt towarzyszyła spektakularna koncertowa megaprodukcja.