Gdy w sobotę przed północą w Operze Narodowej odczytywano werdykt Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Moniuszki, nazwisko każdego laureata publiczność przyjmowała z aplauzem. Ale niemniej ciepło przyjęto by innych zwycięzców, bo poziom okazał się niesłychanie wyrównany.
Finalistów trzyetapowej rywalizacji było 14, więcej niż przewidywał regulamin. Jury miało trudny wybór, choć ta mnogość talentów nie powinna martwić. Ważniejszy jest fakt, że Konkurs Moniuszkowski uwolnił się od opinii ciążącej nad jego pierwszymi edycjami, że jest imprezą przede wszystkim dla śpiewaków zza naszej wschodniej granicy.
W tym konkursie mogą brać udział śpiewacy, którzy nie ukończyli 33 lat. Można się zastanawiać, czy w tym wieku nie należałoby się już zajmować własną karierą, tym niemniej do Warszawy przyjeżdża się właśnie po to. To jest konkurs dla artystów, którzy są gotowi do podjęcia poważnych zadań. Oni więc liczą na to, że nawet jeśli nie zdobędą nagrody, to może zwrócą na siebie uwagę jednego z dyrektorów ważnych teatrów czy festiwali zasiadających tu w jury.
Ciekawe są zresztą biogramy laureatów, świadczące, że Konkurs Moniuszkowski nie jest dla nich miejscem jedynej szansy. Zwyciężczyni, 26 -letnia Rosjanka Maria Motołygina (piękny sopran dramatyczny), jest związana z Teatrem Bolszoj w Moskwie. Zdobywczyni II nagrody, 25-letnia Slávka Zámečníková ze Słowacji, przyjechała do nas prosto po premierze na festiwalu w Wiesbaden. Ostatni na liście triumfatorów, 25-letni tenor Piotr Buszewski (VI lokata), niedawno był w finale najważniejszego konkursu w USA organizowanego przez Metropolitan w Nowym Jorku.
Niemniej ciekawe są biogramy pozostałych finalistów. W półfinale konkursu w Met był też Polak, baryton Hubert Zapiór, a 24-letni Amerykanin Cody Quattlebaum pozostaje pod opieką De Nationale Opera w Amsterdamie.