Bartłomiej Ostapczuk musi odczuwać satysfakcję. Od kilku lat organizuje w Warszawie festiwal, na który rezerwują sobie czas miłośnicy sztuki mimu z całego świata. W czasie trwania imprezy Scena na Woli przypomina wieżę Babel. W kuluarach i foyer słychać zażarte dyskusje. zachwyty, uwagi. W takich chwilach nawet mimowie włączają się do dyskusji.
O wadze festiwalu i potrzebie jego istnienia można było przekonać się zwłaszcza w tym roku. Ze względu na kryzys ministerstwo kultury odrzuciło wniosek o dotację. Zmieniło zdanie i sięgnęło do rezerw, gdy miłośnicy imprezy słali listy, maile i sms-y z wielu krajów.
W przeciwieństwie do twórców Warszawskich Spotkań Teatralnych, którym zwłaszcza w poprzednich edycjach zarzucano preferowanie jednego rodzaju teatru, a świadome pomijanie innych Bartłomiej Ostapczuk stara się co roku pokazać koloryt i różnorodność sztuki mimu. I tak było w tym roku.
Spektakl „Szatnia" Wrocławskiego Teatru Pantomimy to piękny gest zespołu stworzonego przez Henryka Tomaszewskiego. Zdarzenie wyjątkowe, bo jak pisano — próba przywołania mitu tego niezapomnianego twórcy. Dla tych, którzy nie mieli okazji obejrzeć spektakli Tomaszewskiego, „Szatnia" o dość zagmatwanej fabule interesująco pokazuje możliwości dzisiejszego zespołu. Dla starszych widzów jest okazją, by przypomnieć sobie najbardziej smakowite cytaty ze spektakli, które wrocławskiej pantomimie Tomaszewskiego przyniosły światowy rozgłos.