Reklama
Rozwiń
Reklama

A gdyby tak zwrócić się ku nagości

Mikołaj Grabowski | Reżyser opowiada o Gombrowiczu i sobotniej premierze „Operetki" Janowi Bończy-Szabłowskiemu.

Aktualizacja: 04.04.2014 13:24 Publikacja: 04.04.2014 08:31

A gdyby tak zwrócić się ku nagości

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Twórczość Witolda Gombrowicza zna pan jak mało który reżyser. Wielokrotnie mierzył się pan ?z jego „Trans-Atlantykiem", sięgał pan po „Ślub", „Iwonę", „Dzienniki", a „Operetka" była zawsze gdzieś z boku. Dlaczego?

Mikołaj Grabowski:

Już po pierwszym czytaniu tego utworu uświadomiłem sobie, że trudno znaleźć przestrzeń, w której można by ją wystawić. Teatr pudełkowy z czwartą ścianą nie spełni tego zadania. Będzie jedynie „operetkowy", a tu chodzi o coś więcej. Rzecz bowiem dzieje się w jakimś punkcie zawieszenia między Ziemią a kosmosem, w przestrzeni niby nam znanej i równocześnie trudno nazywalnej. Gombrowicz mówi o rzeczach poważnych, niezwykle istotnych, ale próbuje to ubrać w formę operetkową, czyli nadać temu blichtr przyziemny, banalny. Te puste rytuały „Operetki" są jej siłą, walorem i równocześnie pułapką dla twórców. Ponieważ to „banalne" ma być wypełnione istotną treścią, a to „puste" tak naprawdę pełne po brzegi. Stąd praca, z pozoru „miła i ciekawa", spędzała mi sen z powiek. Pierwszą przymiarką do „Operetki" był spektakl dyplomowy w krakowskiej PWST, właściwie warsztat studencki. Spektakl w Imce ma być dopełnieniem tamtej wizji.

Korzysta pan z muzyki Tomasza Kisewettera, ?którą napisał do głośnej prapremiery Kazimierza Dejmka. To będzie dialog ?z tamtym spektaklem?

Nie. Dejmek wystawił dramat Gombrowicza z całym sztafażem tradycyjnej operetki, która przed 40 laty, czyli w czasach premiery, była jeszcze niezwykle żywa. Wtedy wszyscy, nie tylko w Łodzi, chodzili „na operetki". Teraz ta zniszczona i nieużywana forma została zastąpiona innymi. Warto o tym pamiętać. I choć do ducha operetki wiedeńskiej będziemy się odwoływać, bo tak chciał Gombrowicz, nie mamy już takiego punktu odniesienia, jaki miał Dejmek. „Operetka" w warstwie fabularnej jest opisem świata celebrytów, świata ludzi bogatych. Ale jest i druga strona – ludzie biedni, wykorzystywani, lokaje, którzy mając swojego przywódcę Hufnagla, porywają się na panów – robią rewolucję.

Reklama
Reklama

Ta rewolucja w Zamku Himalaj przebiegać będzie w teatrze IMKA, czyli obok placu Trzech Krzyży, znanego choćby z manifestacji związkowców. Czy ich przywódca może być współczesnym Hufnaglem?

Dzisiejsi związkowcy świetnie wyczują formę tego utworu, choć w ich wykonaniu manifestacje mają na szczęście zdecydowanie łagodniejszy przebieg. Gombrowicz, pisząc „Operetkę", miał na myśli rosyjską rewolucję i wszystko to, co się z tym wiąże.

A jaka jest diagnoza dzisiejszego świata widziana przez „Operetkę"?

Gombrowicz mówi, że każda rewolucja usiłuje zmienić świat, odwrócić stary porządek.  Wprowadza stan chaosu, potem anarchii, w konsekwencji nicości. Stan zero. Nikt już nie jest tym, kim był wcześniej, ale w tym momencie warto zapytać, kim będzie w przyszłości. Gombrowicz utopijnie pyta: a gdyby tak naprawdę zwrócić się ku nagości, czyli odrodzić stosunki międzyludzkie w formie prostszej niż do tej pory. Nagiej, czyli pozbawionej zużytych, nikomu już niepotrzebnych form, które tak naprawdę psują nasze wzajemne relacje... Warto tu sięgnąć do myślicieli XVIII-wiecznych, którzy mówili, że świat kultury zabił naturalny odruch człowieka w stosunku do człowieka. I tę potrzebę odrodzenia naturalnych stosunków międzyludzkich tłumaczy obecność Albertynki.

W epoce gender naga będzie Albertynka czy Albert?

Jednak Albertynka, choć ze względu na upodobania Gombrowicza i dzisiejszą teatralną modę oba warianty byłyby dopuszczalne. Na marginesie: ten triumf nagości, który króluje na scenach teatralnych w Polsce, jest mocno spóźniony. Przynajmniej ?o 30 lat w stosunku na przykład do Niemiec.

Reklama
Reklama

Gombrowicz patrzył na rzeczywistość z drwiną, ale ?i niepokojem. A pan?

Dzisiejszy świat daje nam szansę na ironiczne spojrzenie. Na obserwowanie oszalałego konsumpcjonizmu, pędu w kierunku codziennego, niepowstrzymanego celebryctwa, wdzięczenia się do siebie, funkcjonowania człowieka, a nie bycia człowiekiem. Ale z drugiej strony już wiemy, że jest w stanie pojawić się ktoś taki jak chociażby Władimir Putin, który ten cały porządek, może nie najlepiej skonstruowany, ale jednak stabilny, może jednym ruchem rozwalić. I to bez zbędnych ceregieli.

Kolejny spektakl realizuje pan w teatrze IMKA Tomasza Karolaka. Teatry państwowe oferują rozrywkę a prywatna IMKA proponuje poważną rozmowę ...

- Prowadząc teatr prywatny oczywiście łatwo zrobić kilka miłych spektakli i ciągnąć z tego zyski. Tomek jednak, pomimo  trudności  wyznaczył sobie bardzo ambitne zadanie. Od czterech lat nie schodzi z tej drogi. Od początku wspieram go w tych działaniach i wie, że zyskuje nimi wielkie uznanie coraz większej grupy twórców. I publiczności.

Twórczość Witolda Gombrowicza zna pan jak mało który reżyser. Wielokrotnie mierzył się pan ?z jego „Trans-Atlantykiem", sięgał pan po „Ślub", „Iwonę", „Dzienniki", a „Operetka" była zawsze gdzieś z boku. Dlaczego?

Mikołaj Grabowski:

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Kultura
Arrasy i abakany na Wawelu. A także inne współczesne dzieła w królewskich komnatach
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
Kultura
„Halloween Horror Nights”: noc, w którą horrory wychodzą poza ekran
Kultura
Nie żyje Elżbieta Penderecka, wielka dama polskiej kultury
Patronat Rzeczpospolitej
Jubileuszowa gala wręczenia nagród Koryfeusz Muzyki Polskiej 2025
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Kultura
Wizerunek to potęga: pantofelki kochanki Edwarda VIII na Zamku Królewskim
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama