Gdy wyszedł na scenę, w punktowym oświetleniu był widoczny tylko on i jego pięknie łkająca gitara. Skupiony na grze, cyzelował każdą nutę instrumentalnej kompozycji „5 A.M." otwierającej płytę. Publiczność słuchała w całkowitej ciszy i zadumie. Już po pierwszej kompozycji dostał owacje.
Kiedy zaintonował „Rattle That Lock", a na wielkim monitorze (jak z czasów Pink Floyd) pojawiły się filmy i psychodeliczne kolaże, na scenie można było dostrzec pozostałych muzyków. Niestety, zabrakło Zbigniewa Preisnera, który miał duży udział w nagraniu dwóch ostatnich płyt Gilmoura, orkiestry lub choćby sekcji smyczkowej. Orkiestracje były odtwarzane z zestawów klawiszowych. Utwór tytułowy zabrzmiał mocnej i dynamiczniej.
Melodie układały się jak na albumie. Zachwycało balladowe „Faces of Stone" o pinkfloydowej aurze – organy Hammonda, gitara akustyczna, fortepian i nieco już zmęczony głos wyśpiewujący gorzki tekst (jeden z dwóch napisanych samodzielnie na nowa płytę, pozostałe napisała żona Davida – Polly Samson). Zwieńczeniem była piękna długa solówka gitarowa.
Kolejną kompozycją było „Wish You Were Here" z delikatnym akustycznym wstępem i przejmującymi słowami wyśpiewanymi głosem człowieka doświadczonego przez życie. Przed smutnym fortepianowym „A Boat Lies Waiting" na scenę zostali zaproszeni: Graham Nash i David Crosby. Wykonali wspólnie z Gilmourem jedną z najpiękniejszych pieśni na płycie w cudownej harmonii, której nie powstydziliby się Crosby, Stills, Nash & Young. Dostali długie owacje na stojąco. A potem nastąpiło uderzenie, a właściwie dźwięki otwieranej kasy i brzęk monet. „Money"! Mimo że zabrakło charakterystycznego watersowskiego basu, nie było pulsu znanego z płyty „Dark Side of the Moon", publiczność oszalała.
Kolejną wycieczką w przeszłość było „Us & Them". Powrót do premierowego materiału nastąpił wraz z podniosłym „In Any Tounge". Po nim popłynęły dźwięki „High Hopes" z „The Division Bells".
„Astronomy Domine" to jedyny fragment nawiązujący do psychodelicznego etapu Floydów. Frapujące okazało się jazzujące „The Girl in the Yellow Dress" z najnowszej płyty. Takiego Gilmoura jeszcze nie znaliśmy. Ta kompozycja wykracza poza muzyczne emploi byłego lidera Pink Floyd.