Wizyta Donalda Trumpa 1 września, wybory parlamentarne pięć tygodni później i raport Departamentu Stanu w połowie listopada: fatalna sekwencja terminów mogła doprowadzić do wysadzenia polskiej scenie politycznej i kryzysu w stosunkach między Polską a USA z powodu sporu o zwrot mienia żydowskiego. Waszyngton nie stawia jednak sprawy na ostrzu noża.
Znalazły się w nim także mocne słowa. Bo choć autorzy podkreślają znaczenie polsko-amerykańskiego sojuszu i wskazują, że nasz kraj, ofiara nazistowskiego i komunistycznego totalitaryzmu, nie zabierał majątków żydowskim współobywatelom, to jednocześnie uznają za „głęboko niepokojącą" deklarację premiera Morawieckiego, że sprawa została „rozwiązana". Dlatego, choć sygnatariusze chwalą Pompeo za to, że podczas ostatniej wizyty w Warszawie w lutym podniósł sprawę zwrotu mienia żydowskiego, to ze względu na wiek ostatnich uratowanych z Zagłady uważają, że „należy poprzeć słowa zdecydowanymi działaniami".
Wizy zostaną zniesione
Jakie to mają być działania? Amerykańskie źródła przyznają, że administracja Trumpa nie rozważa z tego powodu jakichś konkretnych kroków. Z pewnością sprawa nie będzie powiązana z najważniejszymi punktami, które mają być podjęte w czasie wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Polsce 1 września: wzmocnienia obecności wojskowej USA w naszym kraju, zniesienia wiz dla Polaków czy zawarcia nowych kontraktów na import gazu skroplonego i budowę elektrowni jądrowych.
– Będziemy utrzymywali dialog z Departamentem Stanu i jeśli pojawią się z jego strony jakieś konkretne inicjatywy, ustosunkujemy się do nich. Ale w piśmie Senatu nie wskazano żadnych potencjalnych sankcji wobec Polski. Nasz kraj został za to po raz pierwszy tak jasno określony jako ofiara wojny. Tę zmianę tonu oceniamy bardzo pozytywnie – mówią „Rz" przedstawiciele polskich władz.