Żadne z wielkich wyzwań geopolitycznych nie zostało na szczycie rozwiązane
    Szczyt w Pusanie może nie okazał się dla Trumpa nową Canossą, ale jednak amerykański prezydent musiał pójść na ustępstwa. W zamian za dość mętne zobowiązanie Chińczyków do współpracy w zatrzymaniu eksportu składników do produkcji w Meksyku fentanylu i jego przerzutu do USA, zgodził się na obniżenie o połowę ceł na import powiązanych surowców już do samej Ameryki. Średnio opłaty na chińskie towary sprowadzane przez Amerykę mają teraz wynosić około 45 proc.: horrendalną stawkę według norm sprzed roku, ale niemal rozsądną w czasach Trumpa. Prezydent USA zapowiedział też, że Chińczycy będą mogli kupować półprzewodniki od potentata Nvidia, choć nie jest jasne, czy tych najnowszej generacji.
    Szczegóły porozumienia mają być ustalone najpóźniej do kwietnia, kiedy planuje się wizytę Trumpa w Chinach. Niedługo później Xi miałby przyjechać do Waszyngtonu albo na Florydę. 
    Na razie jednak umowa ma obowiązywać rok i nikt nie wie, czy zostanie odnowiona. Trzeba więc raczej mówić o zawieszeniu broni w wojnie handlowej między dwoma największymi potęgami gospodarczymi świata. Choć Xi nie idzie na jednostronne ustępstwa wobec Trumpa, jak to robią inni przywódcy, to jednak wciąż potrzebuje nie tylko dostępu do amerykańskich technologii, ale i wielkiego rynku USA dla podtrzymania słabnącego wzrostu gospodarczego Chin. Ale żaden z wielkich problemów geostrategicznych, jak los Tajwanu, kontrola Pekinu nad Morzem Południowochińskim czy wsparcie ChRL dla rosyjskiej inwazji w Ukrainie nie został rozwiązany. Nie jest też jasne, czy i na jakich zasadach Amerykanie przejmą TikTok. 
    Rywalizacja między Pekinem i Waszyngtonem będzie się teraz rozwijać na kilku płaszczyznach. Najważniejszy to aspekt wojskowy. Nie przez przypadek prezydent USA ogłosił na godzinę przed szczytem w Pusan wznowienie po przeszło 30 latach próbnych eksplozji atomowych. To nie tylko reakcja na testy przez Rosję drona podwodnego oraz pocisku manewrującego o napędzie atomowym, ale także inicjatywa na rzecz wciągnięcia Pekinu do rozmów o ograniczeniu zbrojeń. Chiny są dziś tym krajem, który najszybciej rozwija arsenał jądrowy. Ma około 600 głowic atomowych, jednak za 5 lat powinien ich posiadać tysiąc, a w 2035 r. – półtora tysiąca. To wciąż dużo mniej, niż Ameryka (3,7 tys.), ale postęp jest niezwykły. A gdyby Pekin przeznaczał taką samą (3,4 proc.) część dochodu narodowego na obronę, co USA, dysponowałby już teraz budżetem wartym 2/3 tego, co Pentagon. 
    Chiny są najszybciej rozwijającym się mocarstwem atomowym
    Ale to jest także wyścig o kontrolę nad najnowszymi technologiami, w szczególności powiązanymi ze sztuczną inteligencją. I przede wszystkim o podział świata. Przed przylotem do Korei Południowej Trump odwiedził Kuala Lumpur i Tokio, a w Seulu rozmawiał z prezydentem Lee Jae-myungiem. Wszędzie otrzymywał wyrazy podległości, realne i symboliczne. Japończycy obiecali inwestycje w wysokości 550 mld dol., Koreańczycy 350 mld dol. W Malezji usłyszał od przywódców Wietnamu gotowość do inwestycji w wydobycie metali ziem rzadkich, co jednak zajmie lata. Premier Japonii Sanae Takaichi zapowiedziała, że zgłosi Trumpa do pokojowej Nagrody Nobla i wręczyła mu pozłacaną piłkę do gry w golfa. Prezydent USA był też przyjęty na audiencji u Cesarza Akihito. Prezydent Lee przekazał z kolei Amerykaninowi replikę korony królewskiej. W zamian Donald Trump zapewnił, że sojusznicy z Azji Południowo-Wschodniej mogą liczyć na zapewnienie ich bezpieczeństwa przez Stany.