Kardynał niezłomny

Nie można w pełni zrozumieć postaci papieża bez poznania historii kardynała Sapiehy; nie można zrozumieć historii Kościoła w Polsce, zapominając o tej osobie

Publikacja: 22.06.2012 01:01

Kardynał niezłomny

Foto: ROL

75 lat temu, 22 czerwca 1937 roku, rozpoczął się tzw. konflikt wawelski, po decyzji arcybiskupa krakowskiego Adama Stefana Sapiehy o przeniesieniu, wbrew władzom państwowym, trumny ze zwłokami Józefa Piłsudskiego z krypty św. Leonarda do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

"Kiedy dziś znalazłem się przed sarkofagiem św. Stanisława, uświadomiłem sobie, że poniżej tego ołtarza spoczywa mój... boję się wymówić... Poprzednik. Boję się wymówić dlatego, że wszyscy w Polsce wiedzą, co oznacza to nazwisko i imię, a przed chwilą słyszeliśmy, że Ojciec Święty mnie wskazał na jego następcę: Adam Stefan kardynał Sapieha". Wypowiadając te słowa w dniu ingresu, arcybiskup Karol Wojtyła wziął na swoje barki dziedzictwo niezwykłego życia. Czynił to nieśmiało, z pewną obawą, z nieodłącznym pytaniem: czy sprostam? Wypełnił testament poprzednika, zapisując w historii Polski i Kościoła najokazalszą kartę..

Z Sapiehów

Pochodził z jednego z najpotężniejszych rodów magnackich. Wywodzący się z kniaziów litewskich Sapiehowie przez wieki zajmowali najwyższe urzędy w Rzeczypospolitej. W czasach zaborów zawsze gotowi byli do służby narodowi. Odnajdujemy ich wśród żołnierzy Napoleona, w armii Księstwa Warszawskiego i w gronie powstańców z 1831 i 1863 r. Wierność ojczyźnie wymagała ofiar. Po powstaniu listopadowym władze carskie skonfiskowały majątek Leona Sapiehy, który przeniósł się do Galicji i osiadł w Krasiczynie. Jego syn Adam Stanisław Sapieha za udział w powstaniu styczniowym został osadzony w więzieniu we Lwowie, skąd zbiegł i kontynuował działalność niepodległościową za granicą. Powrócił do Galicji po amnestii w 1865 r. Sceptyczny wobec ugodowej polityki stańczyków pozostał zawsze oddany sprawie niepodległego państwa.

14 maja 1867 r. Adam Stanisław Sapieha pisał do swojej teściowej Izabelli z Lubomirskich: „Kochana księżno, dzisiaj o 4 rano Jadzia szczęśliwie powiła syna – Bogu dzięki wszystko poszło dobrze...". Syn Adam Stefan, przyszły metropolita krakowski, przyszedł na świat jako siódme dziecko Adama Stanisława i Jadwigi z Sanguszków. Na pamiątkę tego wydarzenia przed zamkiem w Krasiczynie posadzono dąb nazywany Adam. Sam Adam Stefan natomiast postawił swoim życiem niezwykły pomnik.

Kapłaństwo

Z domu rodzinnego wyniósł nie tylko wychowanie w duchu patriotycznym i religijnym, ale także niezwykłą formację charakteru, którego siła imponowała otoczeniu do końca jego dni. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim i Wiedeńskim. Podczas nauki na Uniwersytecie Katolickim w Lille podjął decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego. Swoją edukację kontynuował potem na uczelniach w Innsbrucku oraz w Rzymie. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1893 r. Drogę kapłańską rozpoczynał od wikariatu w Jazłowcu, potem pracował we lwowskim seminarium duchownym oraz w tamtejszej parafii św. Mikołaja. W 1906 r. został powołany do Rzymu na stanowisko szambelana Piusa X. Będąc jednym z najbliższych współpracowników Ojca Świętego, Sapieha stał się nieformalnym rzecznikiem spraw polskich.

8 września 1911 r. zmarł biskup krakowski kardynał Jan Puzyna. Na jego miejsce wyznaczono ponadczterdziestoletniego Sapiehę. 17 grudnia 1911 r. w kaplicy Sykstyńskiej Pius X udzielił mu sakry biskupiej. Ingres do katedry Wawelskiej odbył się cztery miesiące później, 3 marca 1912 r. Krakowski „Czas" donosił następnego dnia: „Ludność miasta witała swego arcypasterza z tak gorącym sercem, z taką sympatią, z takim podniosłem uczuciem, jak tego mało pamiętamy przykładów".

To, co zawsze powtarza się we wspomnieniach o księciu kardynale, to jego bliskość w kontaktach z ludźmi. Idąc śladem społecznego nauczania Kościoła zapoczątkowanego pontyfikatem Leona XIII, Sapieha doskonale zdawał sobie sprawę z wagi zaangażowania w sprawy codziennych trosk ludności. W obliczu wzrastającej popularności idei socjalistycznych nowy biskup krakowski podjął wyzwanie czasów. Trudno zliczyć wszelkie inicjatywy społeczne i charytatywne podejmowane przez Kościół krakowski w czasach jego urzędowania. Podczas I wojny światowej, widząc spustoszenia czynione przez działania wojenne, nie pozostał obojętny. W 1915 r. z jego inicjatywy powstał Książęco-Biskupi Komitet Pomocy dla Dotkniętych Klęską Wojny. Podjął współpracę z zagranicznymi ośrodkami, m.in. ze szwajcarskim Komitetem Pomocy Ofiarom Wojny założonym przez Ignacego Paderewskiego i Henryka Sienkiewicza. Po odbudowaniu państwa polskiego biskup Sapieha nie ustawał w tej działalności; nie zrzucał obowiązku miłosierdzia na rodzące się państwo. Podążał za głosem sumienia. Patronował i wspomagał liczne projekty charytatywne: kuchnie dla ubogich, ośrodki opieki nad sierotami i potrzebującymi. W czasie II wojny światowej wspierał powstanie i działalność Rady Głównej Opiekuńczej. Róża Łubieńska wspomina w tekście napisanym tuż po śmierci kardynała: „Czy chodziło o stowarzyszenia religijne, czy o instytucję społeczną, czy o dom dla wychodzących z więzienia, pogotowie opiekuńcze dla dzieci, schronisko dla służących – wszystko to powstawało za jego pomocą, radą, wskazówkami i materialnym, i moralnym poparciem". Dalej zauważyła: „Dostęp do Kardynała był niesłychanie łatwy, stosunek tak bezpośredni i prosty, że pomimo największego uszanowania każdego już po chwili rozmowy opuszczała nieśmiałość. Nie było najdelikatniejszej sprawy, której z całym zaufaniem mu nie powierzono". Tę ważną cechę charakteru kardynała potwierdzają liczne świadectwa. W kontaktach ze zwykłymi ludźmi znikała bariera urzędu czy arystokratycznego tytułu. Legendą stały się jego odwiedziny w prowadzonych przez siostry zakonne kuchniach dla ubogich, gdzie kosztował rozdawanych posiłków. Wielokrotnie widywano go samotnie spacerującego krakowskimi plantami. Profesor Władysław Folkierski pisał: „Szedł sam, bez towarzystwa, trochę z wyglądem człowieka, który uciekł lub wywinął się otoczeniu. Czarno ubrany, z ledwo dostrzegalnym rąbkiem fioletu wychodzącym zza kołnierza".

Niezłomny

Naturalnie okazywana przez biskupa chrześcijańska troska o bliźniego nie łączyła się z pokorą wobec władzy. Kardynał Sapieha znał brzemię swojej odpowiedzialności wobec Boga i ojczyzny. W sprawach zasadniczych pozostawał nieugięty. Kiedy po wydaniu Aktu 5 listopada poproszono go o odśpiewanie „Te Deum" na Wawelu, odmówił. Nie godził się na Polskę bez Krakowa. Z całą stanowczością potępił tzw. wydarzenia krakowskie z 1923 r., kiedy to w wyniku zamieszek wywołanych przez PPS zginęło 14 żołnierzy, nazywał działania socjalistów „atakiem na podstawy państwa".

Niezwykle gwałtowny przebieg miał tzw. konflikt wawelski. W 1937 r. arcybiskup Sapieha w trosce o uszanowanie sakralnego i historycznego charakteru katedry Wawelskiej podjął decyzję o przeniesieniu zwłok marszałka Piłsudskiego z krypty św. Leonarda do wyremontowanej krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Miejsce to było wcześniej ustalone ze stroną rządową. Sapieha poinformował prezydenta Mościckiego o zamiarze przeniesienia trumny, nie otrzymując odpowiedzi, zarządził umieszczenie jej w nowym miejscu. Decyzja ta wywołała ostrą reakcję władz, premier Felicjan Składkowski podał się do dymisji, rozpoczęła się antysapieżańska nagonka ze strony środowisk i prasy sanacyjnej. Ostatecznie po interwencji Watykanu sprawę rozwiązano polubownie. Sapieha w liście do prezydenta Ignacego Mościckiego nie uznał swojej decyzji za błąd, jednak zaznaczył, że nie było jego zamiarem urażanie pamięci marszałka ani powagi głowy państwa.

Prawdziwą wielkość charakteru metropolity ukazały kolejne lata. Po wkroczeniu wojsk niemieckich to na Sapiehę spadł ciężar kierowania pracami polskiego Kościoła po wyjeździe z kraju prymasa Augusta Hlonda. Na ile mógł, ochraniał społeczeństwo przed reżimem nazistów. Interweniował u Mussoliniego w sprawie aresztowanych profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pisał liczne memoriały do przedstawicieli władz niemieckich, domagając się zaprzestania bezprawia i złagodzenia polityki. W czasie wojny krakowska kuria stała się ostoją dla społeczeństwa. Po tym, jak zlikwidowano seminarium duchowne, młodzi klerycy znaleźli schronienie przy Franciszkańskiej 3, kontynuując tam swoje przygotowania do kapłaństwa. Był wśród nich młody Karol Wojtyła. Ziemianie w obawie przed wojennym zniszczeniem oddawali na przechowanie do kurii cenne pamiątki rodzinne zarekwirowane przez bezpiekę w 1952 r. Ludność Krakowa widziała w pałacu biskupim nie tylko źródło działalności pomocowej, ale przede wszystkim wzór ojca swoich wiernych. W czasach upodlenia zachował godną postawę. Nie dawał się wciągać w niemieckie rozgrywki polityczne. Z chwilą zbliżania się frontu odmówił wydania listu pasterskiego wzywającego do walki z bolszewizmem. Nie pozostał też obojętny na los ludności żydowskiej, nakazał duchowieństwu nieść jej wszelką możliwą pomoc, zezwolił na wyrabianie fałszywych dokumentów dla Żydów umożliwiających zmianę tożsamości i de facto przeżycie.

W „Księdze Sapieżyńskiej" znajdujemy ciekawą historię. W czasie rekolekcji w Kalwarii Zebrzydowskiej 4 lipca 1943 r. do uczestników przyszedł arcybiskup i powiedział: „Dzisiaj zginął generał Sikorski, nie upadać na duchu, poczym wskazując na dwie przeciwległe strony świata, dodał: »Pomoc nie przyjdzie ani stąd, ani stąd«, a potem tylko ręką pokazał na niebo". Wielce wymowne te słowa w kontekście następnych 40 lat. Sapieha nie łudził się co do intencji Sowietów oraz utworzonego przez nich „ludowego" aparatu władzy. Jednakże komuniści doskonale widzieli, z kim mają do czynienia. Autorytet Sapiehy wśród ludności był ogromny, nie wspominając o uznaniu międzynarodowym.

Na konferencji jałtańskiej wymieniano go jako jednego z członków planowanej Rady Prezydenckiej. Ten autorytet i niezłomna postawa ochraniała Kościół krakowski i społeczeństwo. Mimo podeszłego wieku Sapieha starał się strzec resztek wolności. Odbudował przedwojenny Caritas, zainicjował powstanie „Tygodnika Powszechnego". Bronił prześladowanych i protestował przeciwko represjom wobec żołnierzy podziemia, aktywnie wystąpił przeciwko planom wysiedlania z Krakowa obywateli niewygodnych politycznie. Wysyłał do władz listy w sprawie likwidowania stowarzyszeń katolickich, przejęcia Caritasu oraz w kwestii szkolnictwa. Sapieha doskonale zdawał sobie sprawę z możliwych konsekwencji takiej postawy. Rok przed śmiercią napisał oświadczenie, w którym czytamy m.in.: „W razie gdybym został aresztowany, stanowczo niniejszym ogłaszam, że wszelkie moje tam złożone wypowiedzi, prośby i przyznania się są nieprawdziwe".

Kiedy zmarł 23 lipca 1951 r., nastał koniec pewnej epoki. Z jednej strony dla komunistów otworzyły się możliwości bezpośredniego ataku na Kościół krakowski, przed czym się wcześniej wzbraniano. Niecały rok po śmierci kardynała do pałacu biskupiego wkroczyła bezpieka, szukając dowodów na agenturalną działalność kurii. W tzw. procesie kurii krakowskiej – jednym z najgłośniejszych procesów pokazowych – zakończonym wyrokami śmierci i długotrwałego więzienia, uruchomiono machinę propagandową oczerniającą m.in. postać kardynała. Z drugiej strony, jak zauważył Stanisław „Cat" Mackiewicz, wraz z Sapiehą odszedł z Kościoła duch arystokratyczny. Duma, nieugiętość związana nie z przywilejem, ale z poczuciem służby. Kardynał Sapieha nie tylko w historii Kościoła, ale i w historii kraju zapisał ostatnią kartę w imieniu polskiej arystokracji.

Pamięć

W ostatnim półwieczu Kościół polski zasilił naród wielką ilością wybitnych postaci. Papież Jan Paweł II, prymas Stefan Wyszyński i kardynał Sapieha w niezwykły sposób odcisnęli piętno swojej osobowości na dziejach ojczyzny. Sapieha był niewątpliwie pierwszym z Wielkich. Być może pamięć o nim ginie w cieniu jego następców, ale niesłusznie. Arcybiskup Karol Wojtyła, potem jako papież, wielokrotnie upominał się o pamięć o swoim poprzedniku.

75 lat temu, 22 czerwca 1937 roku, rozpoczął się tzw. konflikt wawelski, po decyzji arcybiskupa krakowskiego Adama Stefana Sapiehy o przeniesieniu, wbrew władzom państwowym, trumny ze zwłokami Józefa Piłsudskiego z krypty św. Leonarda do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

"Kiedy dziś znalazłem się przed sarkofagiem św. Stanisława, uświadomiłem sobie, że poniżej tego ołtarza spoczywa mój... boję się wymówić... Poprzednik. Boję się wymówić dlatego, że wszyscy w Polsce wiedzą, co oznacza to nazwisko i imię, a przed chwilą słyszeliśmy, że Ojciec Święty mnie wskazał na jego następcę: Adam Stefan kardynał Sapieha". Wypowiadając te słowa w dniu ingresu, arcybiskup Karol Wojtyła wziął na swoje barki dziedzictwo niezwykłego życia. Czynił to nieśmiało, z pewną obawą, z nieodłącznym pytaniem: czy sprostam? Wypełnił testament poprzednika, zapisując w historii Polski i Kościoła najokazalszą kartę..

Pozostało 92% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej