Niejasny incydent szkodzi policji

Eksperci są zgodni: zajście pod nocnym klubem w Białymstoku z udziałem wysokiego oficera powinna zbadać nie tylko policja, ale i prokuratura.

Publikacja: 07.11.2013 01:06

Niejasny incydent szkodzi policji

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski

„Rz" ujawniła wczoraj

, że Maciej Zakrzewski, nowy szef wydziału patroli Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku, na którym spoczywa ciężar ścigania skinheadów, uczestniczył w szarpaninie przed nocnym klubem. Według wersji policji oficer miał zostać napadnięty przez dwóch mężczyzn, gdy bawił się tam z kolegami. Napastnicy mieli zedrzeć z niego kurtkę i koszulę, przez co oficer paradował w środku nocy z gołym torsem. Patrol przyjechał, ale sprawców nie złapał. Nie będą oni ścigani, bo nie chcą tego Zakrzewski i jego przełożeni.

– Skoro policjant został zaatakowany, to z urzędu powinno być wszczęte postępowanie. Zwłaszcza że była interwencja i na miejsce wezwano patrol – mówi Antoni Duda, były wieloletni przewodniczący NSZZ Policjantów.

Andrzej Szary, szef policyjnego związku w Wielkopolsce, zaznacza: – Jeśli funkcjonariusz, nawet poza służbą, został zaatakowany, to należałoby skierować sprawę do prokuratury. Zwłaszcza że zaatakowany mógł powiedzieć, że jest policjantem, i od tej chwili stałby się chroniony – mówi Siwy.

Z kolei poseł Jarosław Zieliński z PiS, były wiceszef MSW, komentuje: – Pozostawienie zajścia bez wyjaśnienia rzuca na nie podejrzane światło. Należało ustalić, kto rozpoczął szarpaninę i dlaczego, kto atakował, a kto się bronił. Jeśli była napaść na policjanta, a sprawców nikt nie ściga, jest to niezrozumiałe – zauważa poseł. I zaznacza, że przecież mógł to być atak ze strony świata przestępczego.

A przypomnijmy, że według wersji policji oficer rozpoznał w napastniku „jednego ze sprawców przestępstw zatrzymywanych w okresie, gdy pracował w komisariacie".

Jest jeszcze etyka obowiązująca policjantów. Ale jej zasady – ponoć – stosuje się do funkcjonariuszy, którzy wykonują obowiązki służbowe. – Policjant czy poseł jest nim także po wyjściu z pracy. Pewne standardy zawsze obowiązują. Taki niejasny incydent podważa wizerunek policji – mówi Zieliński. Reakcji Komendy Głównej Policji i MSW brak.

Rzecznik podlaskiej policji Andrzej Baranowski, którego wersję wydarzeń podała „Rz", w oświadczeniu na stronie internetowej sugeruje „nieścisłości" w artykule. Jakie? Między innymi to, że naczelnik „z racji zajmowanego stanowiska służbowego nadzoruje pracę służb patrolowo-interwencyjnych", a nie – jak podaliśmy w „Rz" – jest szefem wydziału mającego „łapać skinheadów". Twierdzi, też, że „przebieg zdarzenia zbadał wydział kontroli KW Policji w Białymstoku".

Jak, skoro nawet nie wszczęto postępowania wyjaśniającego?

Szkoda, że rzecznik nie odpowiada na pytania, które aż się cisną na usta: czy szef patroli był zbadany na trzeźwość, czy nazajutrz po zajściu był w pracy i dlaczego, skoro uznaje się za pokrzywdzonego, nie zawiadomił o napaści prokuratury, a swoich podwładnych nie motywuje do łapania napastników?

„Rz" ujawniła wczoraj

, że Maciej Zakrzewski, nowy szef wydziału patroli Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku, na którym spoczywa ciężar ścigania skinheadów, uczestniczył w szarpaninie przed nocnym klubem. Według wersji policji oficer miał zostać napadnięty przez dwóch mężczyzn, gdy bawił się tam z kolegami. Napastnicy mieli zedrzeć z niego kurtkę i koszulę, przez co oficer paradował w środku nocy z gołym torsem. Patrol przyjechał, ale sprawców nie złapał. Nie będą oni ścigani, bo nie chcą tego Zakrzewski i jego przełożeni.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Materiał Promocyjny
CPK buduje terminal przyszłości
Kraj
Anulowany wyrok znanego działacza opozycyjnego
Kraj
Czy Polacy chcą sankcji na Izrael? Sondaż nie pozostawia wątpliwości
Kraj
Rafał Trzaskowski o propozycji Karola Nawrockiego: Niech się pan Karol tłumaczy
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kraj
Cienka granica pomagania uchodźcom. Złoty telefon pogrąża aktywistów z granicy