Jego zdaniem Rosjanom udało się rozegrać atak na swoją ambasadę w Warszawie, wykorzystując reakcje premiera Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego.
- Pokazali wam kim jesteście, kim jest Tusk, a kim jest Putin. Tuskowi i Komorowskiemu jeszcze raz to pokazali. Zresztą oni sami wybrali tę rolę, kiedy po smoleńskiej katastrofie we wszystkim starali się dogodzić Moskwie. Tusk został zakładnikiem tej sytuacji i zawsze nim będzie, zawsze będzie w tej pozycji. Premier Tusk już nic nie może zrobić, wybrał tę rolę przez swoje zachowanie po katastrofie - wskazuje Piontkowski.
Jego zdaniem "w uświadomionych rosyjskich kręgach panuje przekonanie, że jeżeli Tusk zachowałby się w sposób, który nie spodoba się Moskwie, to mogą go skompromitować". - Chociażby upubliczniając jakieś protokoły rozmów po katastrofie smoleńskiej, które byłyby zabójcze dla jego pozycji w Polsce. Moim zdaniem Breżniew z większym szacunkiem rozmawiał z Gomułką i kto tam u was był? Z Gierkiem, a tym bardziej z Jaruzelskim, niż Putin z Tuskiem - ocenia działacz antyputinowskiej opozycji.
Piontkowski uważa, że ataki na polskich dyplomatów i dziennikarza w 2005 r. były inspirowane przez rosyjskie służby. - Wiem więcej niż inni w tej sprawie. Nie będę wymieniał nazwiska, ale kiedy bili w Moskwie polskich dyplomatów, rozmawiałem z jednym znaczącym "midowcem" (dyplomatą z centrali rosyjskiego MSZ - przyp. red.) i on mi powiedział, zresztą specjalnie, bym przekazał to dalej. Rozmawiałem o tym z polskim ambasadorem. On mi powiedział: "My, MSZ byliśmy kategorycznie przeciw takiej decyzji". Te decyzje zapadały w kierownictwie służb specjalnych, decydował Putin, MSZ był kategorycznie przeciwny - relacjonuje analityk.
Jego zdaniem Europa niepotrzebnie tak mocno walczy o uwolnienie byłej ukraińskiej premier Julii Tymoszenko. - To głupi błąd, Europa stała się zakładnikiem swojego żądania i jestem prawie pewien, że to część gry Moskwy - przekonuje.