Reklama

PSL i Polska 2050. „Związek z rozsądku, pieniędzmi podzielą się równo”

„To przede wszystkim koalicja anty-PiS, ale po części również anty-PO. W jakiej części? Powiedzmy, że w proporcjach 70 do 30. Ale też dzięki temu PSL i Polska 2050 zwiększają swoją siłę negocjacyjną, jeśli dojdzie do rozmów z Donaldem Tuskiem o wspólnej liście” – mówi Michał Kolanko w rozmowie z Cezarym Szymankiem.

Publikacja: 27.04.2023 16:29

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia

Foto: PAP/Tomasz Gzell

Polskie Stronnictwo Ludowe i Polska 2050 doszły do porozumienia w sprawie wspólnego startu w jesiennych wyborach parlamentarnych. A to oznacza, że jako koalicja muszą zdobyć co najmniej 8 proc. głosów, by wejść do Sejmu.

Na pytanie, czy nie obawia się tego progu, Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiada, że PSL w ostatnich wyborach osiągnął 8,5 proc. poparcia "w bardzo trudnych warunkach". - Oczywiście, do końca będzie wielkie staranie, by ten wynik był najlepszy - dodał wskazując, że w sondażach wspólna lista PSL i Polski 2050 uzyskuje 14-15 proc. "nawet bez ogłoszenia wspólnego startu", co daje nadzieję, że ten wynik będzie nawet lepszy. - Ja zawszę patrzę do góry, a nie w dół - podsumował.

- Dwa ugrupowania demokratycznej opozycji zdecydowały, że to jest ten moment, w którym trzeba razem wkroczyć na wspólną drogę - powiedział natomiast na konferencji prasowej Szymon Hołownia.

- Pamiętam, kiedy szedłem do wyborów prezydenckich w 2019 roku. To był mój cel: Zbudować trzecią drogę, w której mogliby poruszać się wszyscy ci, którzy nie odnajdują się po dwóch stronach polsko-polskiej wojny. Ci wszyscy, którzy potrzebują po prostu spokoju i nadziei - mówił lider Polski 2050.

Reklama
Reklama

W marcu obie partie przedstawiły wspólną listę spraw do załatwienia. Wśród kwestii do naprawy znalazły się m.in. odpartyjnienie państwa i przywrócenie praworządności, rozdzielenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, dużo wyższe płace dla pracowników oświaty i budżetówki. I to znalazlo się także w podpisanej w czwartek umowie koalicyjnej. Dokument przewiduje również, że PSL i Polska 2050 podzielą się po równo subwencją dla partii politycznych po przeprowadzonych jesienią wyborach.

Koniec jednej listy opozycji?

Jak przekonuje nas jeden z naszych rozmówców, zarówno dla PSL, jak i dla Polski 2050 było ważne, by cały proces przebiegał krok po kroku – najpierw program i propozycje dla wyborców, a później rozmowy polityczne. Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, PSL i Polska 2050 dysponują badaniami, które dają nowemu projektowi ponad 16 proc. Te badania mają też wskazywać, że jeśli blok stworzy Lewica i PO, a drugi blok PSL i Hołownia, to taki scenariusz będzie optymalny ze wszystkich, jeśli chodzi o mandaty dla obecnej opozycji.

Z naszych rozmów z politykami wynika, że jeden z możliwych wariantów to powrót do koncepcji PO–PSL–Polska 2050, czyli stworzenie „bloku centrowego”. W tej sytuacji obok startowałaby Lewica. Wariant „jednej listy” jest jeszcze teoretycznie brany pod uwagę. Ale mało kto z naszych rozmówców w niego wierzy. Inna sytuacja to potencjalna współpraca wyborcza PO i Lewicy. – Wszystko może się zdarzyć – mówi jeden z naszych informatorów z Lewicy.

Ale to wszystko nie przesądza, że obecny format – KO, PSL–Hołownia, Lewica – czyli trzy bloki opozycji sejmowej – będzie ostatecznym. To przekonanie, które wynika z rozmów „Rzeczpospolitej” z politykami wszystkich wspomnianych wyżej opcji. Jak więc będą przebiegać kolejne tygodnie i miesiące zakulisowych rozmów? Niektórzy nasi rozmówcy nie wykluczają, że aby przełamać obecną sytuację, dojdzie do większej konsolidacji opozycji – najpóźniej w czerwcu.

Z ostatniego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wynika, że PiS traci 1,3 pkt proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem (otrzymuje 33 proc.), a Konfederacja zyskuje 1,4 pkt proc. (10,4 proc.). Według symulacji podziału mandatów uwzględniającej podział na okręgi wyborcze, koalicja tych ugrupowań uzyskałaby 239 mandatów – w marcu było to 240 miejsc w Sejmie.

Pierwszą partią po stronie opozycyjnej jest wciąż Koalicja Obywatelska (24,8 proc), co daje jej 134 mandaty. KO notuje spadek o 1,6 pkt proc. Lewica lekko rośnie z 8,5 proc. do 9,4 (35 mandatów). PL2050 ma prawie identyczny rezultat co miesiąc temu – 8 proc. (poprzednio 7,9), podobnie jak PSL – wzrost z 6,2 do 6,4 proc (20 mandatów).

Reklama
Reklama

Kończy się czas ostrożnej gry

Wielki marsz Platformy, zapowiedziany na 4 czerwca, ma pokazać siłę opozycji. Wyzwaniem nie jest frekwencja, a bardziej oczekiwania wobec wydarzenia. Ostatni - duży - odbył się przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, 18 maja 2019 roku. Później politycy PO współuczestniczyli w dziesiątkach demonstracji, również tych związanych z decyzją TK z października 2020 roku o aborcji.

"Jest też już całkiem jasne, że dla innych partii opozycyjnych marsz ma być demonstracją siły i jako taki jest traktowany. Tu też oczekiwania są całkiem jasne, bo PO nie od dziś (to również ma w swoim DNA) stawia na demonstrację siły jako największego gracza w ramach opozycji. W polityce liczy się nie tylko mobilizacja i logistyka, ale również umiejętność przekraczania oczekiwań i ustalonych o sobie stereotypów" - pisze Michał Kolanko w komentarzu na stronie rp.pl

Jeśli politycy PO rzeczywiście chcą, aby marsz był gamechangerem, to nawet największa frekwencja na marszu może w tym nie pomóc. Dodatkowe ryzyko to ustawienie oczekiwań zbyt wysoko. Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska już wspominała, że chciałaby, aby na marszu było milion Polaków. Im mocniejsze podbijanie bębenka, tym większe dla PO ryzyko. „Ale w kampanii wyborczej czasami nie ma już wyjścia – i trzeba ryzykować. Do wyborów pół roku. Czas ostrożnej gry powoli się kończy. Zwłaszcza że dominuje obecnie przekonanie, że to PO – a nie PiS – potrzebuje gamechangera, by wygrać” – pisze Michał Kolanko.

Polskie Stronnictwo Ludowe i Polska 2050 doszły do porozumienia w sprawie wspólnego startu w jesiennych wyborach parlamentarnych. A to oznacza, że jako koalicja muszą zdobyć co najmniej 8 proc. głosów, by wejść do Sejmu.

Na pytanie, czy nie obawia się tego progu, Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiada, że PSL w ostatnich wyborach osiągnął 8,5 proc. poparcia "w bardzo trudnych warunkach". - Oczywiście, do końca będzie wielkie staranie, by ten wynik był najlepszy - dodał wskazując, że w sondażach wspólna lista PSL i Polski 2050 uzyskuje 14-15 proc. "nawet bez ogłoszenia wspólnego startu", co daje nadzieję, że ten wynik będzie nawet lepszy. - Ja zawszę patrzę do góry, a nie w dół - podsumował.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Partnera
Czy myśliwi są potrzebni?
Kraj
Protest propalestyński zakłócił koncert. Incydent na finałowym koncercie festiwalu kultury żydowskiej
Kraj
Warszawa oficjalnie w gronie kandydatów do organizacji UEFA Women’s EURO 2029
Kraj
Zniszczą rezerwat, bo tak chciał Piłsudski? Kontrowersje wokół budowy Narodowego Centrum Sportu
Reklama
Reklama