W prokuraturach brakuje rąk do pracy

W ciągu ostatnich pięciu lat z prokuratur odeszło ponad 700 prokuratorów. 400 nikt nie zastąpił.

Aktualizacja: 23.05.2016 06:38 Publikacja: 22.05.2016 18:19

W prokuraturach brakuje rąk do pracy

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Fatalna sytuacja kadrowa w polskich prokuraturach to po części efekt czystek nowej władzy, ale głównie rezultat zaniedbań i oszczędności rządu PO–PSL, który przykręcił limit aplikacji prokuratorskich. Od 2011 r. do 2015 r. w stan spoczynku odeszło 737 prokuratorów. W ich miejsce przyjęto tylko 305 aplikantów prokuratorskich – wyliczyła „Rzeczpospolita" na podstawie danych Prokuratury Krajowej i Ministerstwa Sprawiedliwości.

– Nie mam jeszcze 50 lat, a jestem jednym z najstarszych prokuratorów. Młodych nie ma kto uczyć zawodu – mówi nam szef jednej z okręgówek.

Kluczowy kwartał

Personalna dziura jest jeszcze większa, gdy doliczy się rok obecny. – Do niedawna luka kadrowa sięgała ponad 300 etatów, ale zmiana rządu, zmiana ustawy o prokuraturze i przyspieszone odejścia w stan spoczynku około 200 prokuratorów sprawiły, że dzisiaj ta dziura sięga pół tysiąca etatów. Tylu prokuratorów brakuje – mówi „Rzeczpospolitej" prokurator Kazimierz Olejnik, były zastępca prokuratora generalnego, dziś wykładowca kształcącej przyszłe kadry Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury.

Liczba odchodzących z prokuratury i do niej przychodzących powinna się bilansować, a przez lata utrzymywana była rażąca dysproporcja.

– Dawna koalicja rządząca – w tym ówcześni ministrowie sprawiedliwości i prokurator generalny – bagatelizowała problem i palcem nie kiwnęła, by uzdrowić sytuację. To doprowadziło do głębokiej kadrowej zapaści – zaznacza Olejnik.

Chętnych na aplikację prokuratorską były setki. Ale ministerstwo ze względów finansowych (aplikanci otrzymują stypendia) wprowadzało limity przyjęć, dając środki na kształcenie najwyżej kilkudziesięciu prokuratorów rocznie.

Z danych resortu wynika, że w 2011 r. limit aplikacji wyniósł 75 etatów, w 2012 – 45, w 2013 – 50, w 2014 – 55, a w 2015 r. – 85. W tym samym czasie w 2010 i 2011 r. w stan spoczynku odeszło po 118 prokuratorów, w 2012 r. – 125, z kolei w 2013 r. – 104. W 2014 r. odeszło 128 śledczych, a rok później 144. Największa fala odejść miała miejsce w pierwszym kwartale tego roku: objęła 166 śledczych i 28 na wniosek Prokuratora Generalnego. Najwięcej śledczych – 75 – odeszło z prokuratur okręgowych, 45 z rejonowych i 30 z apelacyjnych. Z samej centrali (Prokuratury Generalnej) w stan spoczynku przeszło 16 śledczych. Tylko tegoroczne odprawy dla ok. 200 odchodzących pochłonęły 14,5 mln zł.

Powody odejść były różne.

– Od politycznych: niektórzy wiedzieli, że nie odnajdą się w nowej rzeczywistości, po względy życiowe, np. zdrowotne czy związane z warunkami dogodniejszej emerytury, które obowiązują do końca 2017 r. – wylicza znany prokurator. Te dogodne warunki to niski próg wiekowy – 60 lat dla mężczyzny i 55 lat dla kobiety.

Odstawieni na bocznicę

Na to wszystko nałożyły się „zsyłki" nie tylko śledczych kojarzonych z poprzednią władzą, ale i „neutralnych". Przykładów „zsyłek" jest wiele.

Krzysztof Karsznicki, doktor prawa, zna angielski i niemiecki, został przeniesiony do Prokuratury Regionalnej w Łodzi, Marzena Kowalska – zastępca Andrzeja Seremeta, nadzorująca kluczowe śledztwa dotyczące gangów i korupcji – trafiła do prokuratury okręgowej jako szeregowy prokurator. Nowa władza nie skorzystała też z doświadczenia Artura Kassyka, który w byłej Prokuraturze Generalnej (zastąpiła ją Prokuratura Krajowa) odpowiadał za program świadka koronnego, newralgiczny dla zwalczania przestępczości zorganizowanej – trafił szczebel niżej.

– W centrali dziś na palcach ręki można szukać ludzi ze znajomością języków – twierdzi jeden z naszych rozmówców.

– To ewidentne marnotrawstwo potencjału i możliwości. Doświadczenia i lat pracy nie zastąpi się pasją i poparciem dla takiej czy innej opcji politycznej – mówi prok. Olejnik.

Nasi rozmówcy są zgodni: za te błędy także społeczeństwo i państwo kiedyś zapłacą, to się odbije na śledztwach.

– Braki kadrowe szybko dadzą się odczuć, zwłaszcza że nowa władza obiecała walkę z przestępczością gospodarczą, a te śledztwa są wyjątkowo żmudne – ocenia jeden z prokuratorów z Warszawy.

Odkręcanie reform

Nowy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dostrzegł problem i w tym roku przyznał aż 132 etaty dla przyszłych prokuratorów na pierwszym roku w krakowskiej szkole. To dużo, ale luka szybko się nie zapełni, proces kształcenia trwa ponad trzy lata.

Niedobory kadrowe staną się tym bardziej dotkliwe, że powrót do starej procedury karnej spowodował zwiększone obciążenie prokuratorów (w procedurze kontradyktoryjnej, wprowadzonej przez poprzedni rząd, część obowiązków przejęła policja).

– W 2015 roku, kiedy weszła reforma procedury karnej, spowodowała, że w prokuraturze tzw. wpływ zmniejszył się o połowę, bo pewne sprawy były zatrzymywane na poziomie policji. Wiosną 2016 r. Ziobro odkręcił reformę i teraz wszystkie sprawy trafiają do prokuratury – mówi nam jeden ze śledczych. I dodaje: – Za chwilę te braki etatowe będą odczuwalne. Do śledztw gospodarczych trzeba będzie przesunąć ludzi, więc ich zabraknie do obsługi drobniejszych spraw – stwierdza.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo