Zdaniem NIK Arabski, podejmując decyzję w sprawie lotu Lecha Kaczyńskiego, potwierdził, że był koordynatorem lotów VIPów, w tym do Smoleńska. Wcześniej szef KPRM utrzymywał, że nie odpowiadał za lot z 10 kwietnia 2010r.
"Rz" dotarła do niepublikowanych dotąd ustaleń Izby, które znajdą się w końcowym raporcie z kontroli organizacji lotów najważniejszych osób w państwie, w latach 2005 - 2010. Wynika z nich, jaka była rola Kancelarii Premiera podczas organizacji podróży do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Kontrola rzuca też nowe światło na głośne wydarzenie sprzed trzech lat.
Chodzi o wyjazd Lecha Kaczyńskiego do Brukseli w październiku 2008 r. na spotkanie unijnych przywódców i spór, jaki mu towarzyszył. Prezydentowi odmówiono wtedy rządowego TU154 M, jak i mniejszych jaków40, które były w 36. specpułku wożącym VIPów. Ówczesny szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski twierdził, że maszyny są potrzebne do zabezpieczenia delegacji, której przewodniczy premier. Ostatecznie Lech Kaczyński poleciał wyczarterowanym od LOT boeingiem 737, za co Kancelaria Prezydenta zapłaciła ok. 160 tys. zł.
NIK ustaliła, że 36. specpułk w kluczowym dniu miał "techniczną możliwość wykonania przelotu do Brukseli". W dyspozycji były wtedy dwa jaki40, z czego można wnioskować, że nie istniały przeszkody, by je udostępnić prezydentowi. Kontrola NIK potwierdziła, że odmowną decyzję podjął szef Kancelarii Premiera. Zdaniem NIK - zgodnie z porozumieniem regulującym zasady przewozu VIPów -"nie miał podstaw do takiej odmowy".
Dlaczego Izba badała tamtą sprawę? Ponieważ odnosząc się do podróży Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska w 2010 r. szef KRMP twierdził, że nie koordynował jej. W przesłanych NIK zastrzeżeniach minister Arabski utrzymywał, że uczestniczył w przygotowaniach wizyt, które dotyczyły tylko premiera. Kontrolerzy zbadali więc też inne wyjazdy. Fakt, że szef KPRM podjął decyzję w sprawie wyjazdu do Brukseli, to dowód, że Kancelaria Premiera brała udział - jako koordynator - w organizacji wyjazdu do Smoleńska.