- Patrzę na to wszystko z niebywale złośliwą satysfakcją. Nie będę kłamał, przecież im gorzej w Stanach Zjednoczonych, tym lepiej nam - mówił jeden z najbardziej twardogłowych propagandystów telewizyjnych Siergiej Mardan.
Media związane z Kremlem usiłują przekonać swych widzów i czytelników, że USA są już ogarnięte chaosem. „Setki rebeliantów grabią sklepy”, „Chaos i pogromy”, „Pogromy i prowokacje” – piszą rosyjskie wydania, zarówno tradycyjne, jak i elektroniczne.
- Pozdrawiam was przy początku wojny domowej w USA. Niestety, to tylko żart – wzdychał jednak rozczarowany Mardan.
Jak wyglądają protesty w USA i jak je widzą kremlowscy propagandyści
W rzeczywistości w Stanach Zjednoczonych manifestacje przeciw działaniom służb imigracyjnych odbyły się w 15 dużych miastach. Poza Los Angeles były to m.in. Chicago, San Francisco, Seattle, Dallas, Nowy Jork czy Boston. Ale oprócz Los Angeles tylko w Austin w Teksasie doszło do starcia z policją. W Seattle kilkunastoosobowa grupa demonstrantów próbowała podpalić śmietnik uliczny, zaczęła rzucać w policjantów kamieniami – osiem osób zatrzymano. Władze dziewięciu z 50 stanów USA wydały zgodę na zaangażowanie Gwardii Narodowej do pilnowania porządku.
W samym Los Angeles rozruchami objęte były tylko trzy dzielnice stanowiące mniejszą część centrum. Wprowadzona tam godzina policyjna objęła obszar o powierzchni ok. 2,5 km2.