Największe stacje nie zdołały wiosennymi ramówkami zatrzymać przy sobie widzów. Ich sztandarowe programy rozrywkowe śledziło na ekranie o kilkaset tysięcy osób mniej niż przed rokiem. TVP, Polsat i TVN wpadły w błędne koło: w kryzysie nie chcą ryzykować dużych inwestycji w nowe programy, a te stare, ciągnięte latami, coraz mniej ludzi chce oglądać.
Serial „Ranczo" w TVP z tzw. grupy komercyjnej (między 16. a 49. rokiem życia) oglądało średnio o 1,1 mln widzów mniej niż przed rokiem, co oznacza spadek o 49 proc. Drugi pod względem odsetka utraconych widzów jest w telewizji publicznej Tomasz Lis ze swoim publicystycznym show (46 proc. spadku), a trzeci – serial „Ojciec Mateusz" (44 proc. spadku).
W Polsacie bronią się „Must be the music" i „Pierwsza miłość", ale tracą pozostałe hity (najwięcej – 40 proc. – „Szpilki na Giewoncie").
W TVN jedynie Kuba Wojewódzki i Magda Gessler przyciągali więcej widzów z grupy komercyjnej niż przed rokiem. Pozostałym największym show ubywało widzów. Najwięcej – zakończonemu właśnie „X-Factor" (33 proc.), traci też „You can dance – po prostu tańcz!" (21 proc.).
Wolą Internet
Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele. Przede wszystkim coraz więcej gospodarstw domowych ma dostęp do płatnej telewizji, a także do naziemnej telewizji cyfrowej (obecnie 12 proc.). Oznacza to, że kolejni widzowie mają większy wybór kanałów, co prowadzi do rozdrobnienia widowni. Główne stacje muszą się więc dzielić pieniędzmi – i zainteresowaniem telewidzów – z całą masą mniejszych kanałów.