Rybak kokainowym hersztem?

Ślad organizatorów rekordowego przemytu narkotyków urywa się – na razie – na Pomorzu

Publikacja: 04.05.2013 16:42

Na kurierów Z. wyszukiwał młodych ludzi, zdesperowanych z powodu biedy

Na kurierów Z. wyszukiwał młodych ludzi, zdesperowanych z powodu biedy

Foto: Rzeczpospolita, Jakub Dobrzynski Jakub Dobrzynski

Zbigniew Z. stworzył gang, który w ciągu dwóch lat przemycił na teren Unii Europejskiej narkotyki za 20 mln zł. Czy jednak niezamożny rybak z Pomorza rzeczywiście mógł sam zorganizować i sfinansować przemyt na taką skalę? „Rz" dotarła do szczegółów sprawy narkotykowej, którą policjanci i prokuratorzy uważają za jedną z najbardziej niezwykłych, jakimi przyszło im się zajmować.

Równiutko, jak paczki z kawą

Wielki przemyt wyszedł na światło dzienne przypadkiem, w listopadzie ubiegłego roku. Na warszawskim lotnisku im. Chopina wylądował samolot z Dominikany. W bagażach trojga pasażerów rentgen wychwycił podejrzanie wyglądające pakunki, równo poukładane jak paczki kawy.

Ich zawartość zaskoczyła celników. Okazało się, że to rekordowa kontrabanda. W trzech walizkach było łącznie 47,5 kg kokainy o czarnorynkowej wartości około 9,5 mln zł.

Celnicy twierdzą, że był to największy ujawniony przez nich przemyt w lotniczym ruchu pasażerskim.

Tutaj był przemyt „na bezczelnego". Jednorazowo kurier przewoził 12–18 kg – mówi jeden ze śledczych

Właściciele bagaży: młoda kobieta i dwaj mężczyźni w wieku od 21 do 25 lat, byli zaskoczeni i sprawiali wrażenie, jakby ktoś bez ich wiedzy włożył im do walizek podejrzaną zawartość.  To jednak pozory, bo jak się później okazało, kurierzy działający na zlecenie gangu Zbigniewa Z. doskonale wiedzieli, że przemycają kokainę.

Troje pochodzących z Mławy na Mazowszu przemytników: Monika S., Kamil S. oraz Oskar B., mający w walizce najwięcej, bo 18,5 kg narkotyku, trafiło do aresztu.

Półtora tysiąca euro za kurs

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo i wspólnie z Centralnym Biurem Śledczym zaczęła rozpracowywać gang. Prokuratorzy od początku nie mieli wątpliwości, że zatrzymana trójka to tylko kurierzy, którzy mają zleceniodawców.

– Kokaina to jeden z najdroższych narkotyków, kilogram w hurcie kosztuje ponad 100 tys. zł. Trzeba zainwestować naprawdę duże pieniądze, by ją kupić, a także zorganizować przemyt i znaleźć oraz opłacić kurierów – mówi „Rz" jeden z funkcjonariuszy CBŚ.

Tymczasem trójka młodych, która wpadła na lotnisku, to ludzie bez stałej pracy i majątku. Niebawem okazało się, że takich jak oni, którzy na zlecenie gangu przemycali kokainę, jest więcej.

Po pięciu miesiącach śledztwa prowadzący poznali sposób, w jaki działała grupa przemytników, i kto był jej mózgiem. Okazał się nim Zbigniew Z., mieszkaniec Pomorza, z zawodu rybak.

Werbunek kurierów był dość nietypowy. Najczęściej pomocnik Zbigniewa Z. wyszukiwał w Internecie ludzi, którzy zamieszczali desperackie ogłoszenia o sprzedaży narządów, między innymi nerek, do przeszczepu. Mailowo umawiał się z nimi na spotkania i stawiał sprawę jasno: duży zarobek za przemyt narkotyku.

– Organizatorzy płacili kurierom od 1500 do 1700 euro za kilogram przemyconej kokainy. Dodatkowo fundowali im tygodniowe wczasy na Dominikanie. Kurierzy mieli pełną świadomość tego, jaki towar przewożą – mówi „Rz" Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Dla osób bezrobotnych, czasem zadłużonych, bez środków do życia, była to zapłata zachęcająca do ryzyka. Na jednym kursie, przewożąc średnio ok. 12–15 kg kokainy, mogli zarobić kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Liczył się wygląd i ogłada

Jak w praktyce wyglądał proceder? Kurierzy, najczęściej po dwie, trzy osoby, jechali na tygodniowe wczasy do Punta Cana na Dominikanie. Tam czekał na nich atrakcyjny hotel, morze, plaża. Mogli z nich korzystać do woli, a pod koniec pobytu mieli zabrać cenny towar.

– Na miejscu, w Punta Cana, zawsze był ktoś z organizatorów i to on dostarczał kokainę, nadzorował i brał udział w jej pakowaniu do bagaży. Sposób był podobny: owinięty taśmą narkotyk miał udawać paczki z kawą – opowiada „Rz" jeden ze śledczych.

W przypadku kobiet – dotąd namierzono sześć przemytniczek – sposób był nieco inny.

– Kokainę chowano pod ubraniem, a paczki taśmą były mocowane do ciała. To również sposób wskazany przez organizatorów – opowiada rozmówca „Rz".

Przemyt był urządzony tak, by zminimalizować możliwość wpadki. Kurierzy w obie strony lecieli i wracali samolotami przez Rotterdam oraz Frankfurt nad Menem. Do Polski wjeżdżali więc z zachodu, najczęściej samolotami lecącymi z Niemiec. Wszystko po to, by uniknąć bezpośrednich połączeń z Dominikaną, które zawsze, zwłaszcza w przypadku młodych podróżnych, wywołują dociekliwe kontrole.

Dlaczego więc w listopadzie ubiegłego roku trójka kurierów przyleciała samolotem prosto z Dominikany? Nie wiadomo, ale ten lot okazał się feralny i dla przemytników, i dla tych, którzy ich werbowali.

Również wczasy na Dominikanie dla polskich niezamożnych kurierów odgrywających rolę turystów, wykupywano z ostrożności nie w polskich, ale w niemieckich biurach podróży.

Kurierów starannie dobierano. – Liczył się wygląd, sposób zachowania i jako taka ogłada. U nowicjusza podróż samolotem mogłaby wywołać zbyt dużo sensacji. Wybierano ludzi młodych, dwudziestokilkuletnich, takich którzy wyglądali na zamożnych studentów chcących zwiedzać świat – opowiada jeden ze śledczych.

Kurierzy pochodzili  z Mazowsza oraz województw zachodniopomorskiego i warmińsko-mazurskiego. W drugiej połowie kwietnia zarówno oni, jak i Zbigniew Z. oraz jego współpracownik, zostali zatrzymani przez CBŚ.

Pewni siebie

– W ciągu dwóch lat, od 2011 do 2013 roku, grupa przestępcza kierowana przez Z. przemyciła do Polski i na teren krajów Unii Europejskiej około 200 kilogramów kokainy o czarnorynkowej wartości 20 mln zł. Dotąd zarzuty związane z przemytem kokainy z Dominikany postawiliśmy 15 osobom. Jest w tym gronie 13 kurierów oraz dwóch organizatorów – Z. i jego pomocnik – mówi „Rz" prok. Ślepokura.

Chociaż prokuratura i policja tego nie zdradzają, to – jak się można domyślać – kurierom, mającym w perspektywie karę 15 lat więzienia za przemyt znacznej ilości narkotyków, rozwiązały się języki. Także dzięki nim policjanci i prokuratorzy poszerzyli swą wiedzę na temat struktury i działalności grupy. Ale przemycający narkotyki mają co najwyżej wiedzę o Z. i jego pomocniku. Główni zleceniodawcy na razie pozostają w cieniu.

Jak mówią śledczy, zaskakujący jest sposób przemytu kokainy, w bagażu, nawet specjalnie nie ukrytej, tylko z rzuconymi na nią ubraniami. – Na ogół przy przemycie samolotami są to tzw. połyki, czyli małe ilości narkotyku, około pół kilograma, połykane w kapsułach i przewożone w żołądkach. Tutaj był przemyt „na bezczelnego". Jednorazowo kurier przewoził ok. 12-18 kilogramów – zauważa jeden z prokuratorów.

Zwykle taki towar jest chowany, np. w zabawkach, puszkach czy w walizkach z podwójnym dnem. Tu narkotyk był przewożony tak, jakby wiozący go mieli pewność, że nikt ich nie skontroluje.

Przemytnicy czuli się tak pewnie, bo – jak odkryli śledczy – mogli korumpować pracowników lotniska na Dominikanie. W planach mieli też, na co są dowody, przekupienie jednego z polskich pograniczników. To się im jednak nie udało.

Znajomi od połowów?

Spośród 15 podejrzanych w tej sprawie 14 jest w areszcie i na tym się nie skończy. – Ustalamy jeszcze inne osoby, które mogły brać udział w procederze – przyznaje prok. Ślepokura.

Prowadzący śledztwo przypuszczają, że grupa miała większy zasięg, a Zbigniew Z. wcale nie stał najwyżej w jej hierarchii.

Z. mieszka w powiecie gryfickim, w województwie zachodniopomorskim. Z zawodu rybak morski, obecnie nigdzie niepracujący, dotychczas niekarany, a więc przynajmniej w przeszłości nie było dowodów na jego przestępcze powiązania. Według deklaracji, nie ma również majątku.

W poprzednich latach miał pływać na statkach, przy połowach ryb. Być może wtedy zawarł jakieś znajomości, które teraz wykorzystał, organizując przemyt.

Prokuratorzy postawili mu wprawdzie zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą przemycającą kokainę, ale nie wierzą, by był w stanie wyłożyć tak wielkie pieniądze na zakup narkotyku. Prędzej czy później zamierzają dotrzeć do osoby lub osób, którym pomorski rybak miałby służyć.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

g.zawadka@rp.pl

Zbigniew Z. stworzył gang, który w ciągu dwóch lat przemycił na teren Unii Europejskiej narkotyki za 20 mln zł. Czy jednak niezamożny rybak z Pomorza rzeczywiście mógł sam zorganizować i sfinansować przemyt na taką skalę? „Rz" dotarła do szczegółów sprawy narkotykowej, którą policjanci i prokuratorzy uważają za jedną z najbardziej niezwykłych, jakimi przyszło im się zajmować.

Równiutko, jak paczki z kawą

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo