Chodzi o Euroazjatyckie Obserwatorium Demokracji i Wyborów (EODE – Eurasian Observatory for Democracy & Elections) z siedzibą w Brukseli. Specjalizuje się ono w kontaktach z Rosją, krajami byłego ZSRR oraz pozostałymi państwami, w których Moskwa ma interesy polityczne. Przedstawiciele EODE firmują tam wybory i referenda, zawsze w sposób korzystny dla Rosji. Tak było także podczas referendum na Krymie.
Do delegacji obserwatorów EODE weszli wówczas dwaj polscy posłowie – Adam Kępiński z SLD oraz Andrzej Romanek z Solidarnej Polski. Wywołało to polityczną awanturę, bo żadna polska partia nie uznawała legalności głosowania.
Poseł Kępiński przyznaje w rozmowie z „Rz", że to EODE organizowało jego wyjazd. – Ale nie widzę w tym nic złego, że pojechałem. Interesuję się stosunkami międzynarodowymi, więc to naturalne, że skorzystałem z takiej okazji – tłumaczy.
Pytany o to, czy zna fundację i wie, przez kogo jest finansowana, odpowiada, że jemu nikt za nic nie płacił. – Sam pokryłem koszty wyjazdu – zapewnia. – Ale przypuszczam, że to organizacja powiązana z Rosją, bo inaczej nie mogłaby działać w takich miejscach jak Krym.
Również poseł Romanek mówi, że wiedział, iż wyjazd organizuje EODE. Przyznaje też, że nie sprawdził, czym się zajmuje fundacja. – Ale nie płacili mi za wyjazd – zastrzega.