Po zablokowaniu przez ambasadę Rosji przed tygodniem usunięcia pomników upamiętniających Armię Czerwoną w Szczecinie, głos zabrał również rosyjski MSZ, napominając Polaków, że to krasnoarmiejcy wyzwolili nasz kraj.
Resort Siergieja Ławrowa na stronie internetowej opublikował kilka dni temu „komentarz", w którym „z przykrością" odnotowuje „akty wandalizmu wymierzone w pomniki wojsk sowieckich, które wyzwoliły ten kraj (Polskę – red.) w czasie drugiej wojny światowej od nazistowskich najeźdźców". W oświadczeniu podane są przykłady zdewastowanych ostatnio pomników w Pruszczu Gdańskim i Nowym Sączu, z którymi od lat walczą lokalne środowiska antykomunistyczne.
„Wojna z (...) pamięcią o ludziach, którzy oddali życie za wolność i niezawisłość narodu polskiego, nie jest zgodna z zasadami, na których bazują cywilizowane społeczeństwa" – podkreśla rosyjska dyplomacja.
To niejedyny przykład zaangażowania naszego wschodniego sąsiada w polskie spory historyczne. W ostatnich tygodniach na stronie federalnych archiwów Rosji opublikowano materiały pod tytułem „Czy Związek Sowiecki pomagał powstańcom warszawskim?". To zbiór 108 odtajnionych dokumentów z 1944 r. – Nasi historycy je sprawdzają. Większość z nich ma daty publikacji, które świadczą o tym, że ten zbiór w dużej części był już znany – mówi „Rz"Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. Dodaje jednak, że oburzyły go zeszłotygodniowe wypowiedzi szefa Rosarchiwu Andrieja Artizowa, który w rosyjskiej prasie przekonywał, że na podstawie tych źródeł można orzec, że Sowieci nie tylko pomagali powstaniu, ale robili to wydatniej niż alianci.
– Argumenty o tym, że Stalin nie wiedział o powstaniu, a potem chciał mu pomóc, to linia komunistycznej propagandy. Jeśli Rosjanie chcieliby powiedzieć coś nowego, to powinni odtajnić dokumenty Sztabu Generalnego, a nie źródła dyplomatyczne – ripostuje Ołdakowski. Przyznaje, że zdumiała go również rosyjska propozycja, by odtajnione dokumenty były eksponowane w jego muzeum.