Od 1 lipca zmienia się, i to rewolucyjnie, model procesu karnego. W praktyce będzie to pojedynek prokuratora z adwokatem. Wygra ten, kto przedstawi lepsze argumenty i przekona o nich sąd.
Prokuratorzy w nowych rozwiązaniach widzą pułapki, więc tam, gdzie to możliwe, kierują akty oskarżenia, by podlegały „starej", więc znanej procedurze.
– Nikt nie wie, jak się sprawdzi nowa. Lepiej nie testować jej na skomplikowanych sprawach, w których jest wielu oskarżonych i świadków i powstały setki tomów akt – mówią oskarżyciele w rozmowie z „Rzeczpospolitą".
Śledczy pracują na najwyższych obrotach, jedni już skończyli akty oskarżenia, inni nadają im ostatnie szlify, by jeszcze w czerwcu znalazły się w sądzie.
Sztandarowa sprawa, która w tym tygodniu trafi do sądu, dotyczy głośnej afery Amber Gold. Po trzech latach śledztwa łódzka prokuratura zapowiedziała, że akt oskarżenia lada dzień będzie gotowy.
Znajdzie się w nim ocena, że Amber Gold działał jak parabank nastawiony na oszustwo. Były prezes Marcin P. i jego żona naciągnęli – zdaniem śledczych – od 2009 do 2012 r. blisko 19 tys. klientów, którzy stracili prawie 851 mln zł.
Prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury, nie ukrywa, że gdyby się nie udało sporządzić aktu oskarżenia w czerwcu, to przygotowanie go według nowych reguł byłoby organizacyjnie niezwykle trudne.