Elon Musk znany jest z ekscentrycznych projektów technicznych. Wymyślił sobie prywatne loty kosmiczne – i SpaceX lata. Chciał elektrycznego samochodu sportowego – marka Tesla podbija rynek za oceanem. Zapowiedział kolej Hyperloop poruszającą się z prędkością rzędu 1000 km/h – i inżynierowie już nad nią pracują.
A teraz Musk chce zbudować – kosztem 10 miliardów dolarów – kosmiczny internet. Sieć 700 satelitów telekomunikacyjnych, każdy o rozmiarach skutera, ma się rozciągać na wysokości 1500 km od Ziemi. To dość nisko, dlatego satelity – aby utrzymać się na orbicie i nie spłonąć w atmosferze – będą musiały się poruszać bardzo szybko. Nie wiadomo, jak mają być umieszczane na swoich miejscach – ale w końcu Musk ma pod ręką SpaceX, więc wystrzelenie kilkuset ładunków nie powinno być przeszkodą.
Zasięg to jedna rzecz – druga to prędkość transmisji. W rozmowie z tygodnikiem „Bloomberg Businesweek" Elon Musk powiedział, że „sieć ma w teorii oferować prędkość transmisji danych na poziomie naziemnych światłowodów, dostarczając internet do odległych, ubogich regionów świata, które obecnie nie mają dostępu do sieci szerokopasmowej".
To zasadnicza różnica w stosunku do tego, co dziś oferują systemy Iridium i Globalstar (mają odpowiednio 66 i 32 aktywne satelity). Nie dość, że transmisja danych w tych systemach nie zawsze jest dostępna, to jeszcze jest bardzo droga i powolna.
Musk ma jednak konkurentów. Przed tygodniem swoje plany przedstawił Greg Wyler, były pracownik Google odpowiadający za pomysł przesyłania internetu przez satelity. Uruchomił własny start-up o nazwie OneWeb, który ma działać na tym samym rynku co Musk. OneWeb uzyskało wsparcie Qualcommu oraz Virgin Group. Wydawało się nawet, że Elon Musk do tego przedsięwzięcia dołączy, wolał jednak zrobić konkurencyjny projekt.