Był rok 2000. Miałem 14 lat. Jak wówczas wyobrażałem sobie bycie stypendystą? Nie wyobrażałem sobie w ogóle. Wydawało mi się, że będzie to pomoc wyłącznie finansowa. Wiedziałem, że fundacja przygotowuje Dzień Papieski, w czasie którego zbierane są pieniądze na fundusz stypendialny. Dopiero później dowiedziałem się, że dla swoich podopiecznych organizuje obozy wakacyjne i językowe oraz formację duchową w miastach akademickich. Okazało się, że sensem istnienia fundacji jest budowanie wspólnoty.
Poczułem to już na pierwszym obozie stypendystów, w jakim uczestniczyłem – w Ełku w 2001 roku. Właściwie to był pierwszy obóz, na jaki kiedykolwiek pojechałem. Wcześniej byłem tylko na jednodniowym biwaku w szkole harcerskiej. Na ferie jeździłem do babci. W Ełku codziennie chodziliśmy pod pomnik Jana Pawła II. Tam o godz. 21 był Apel jasnogórski. Z tamtego obozu najlepiej pamiętam tę naszą wspólną modlitwę. Trzymaliśmy się za ręce i śpiewaliśmy. To było coś, czego nigdy wcześniej w życiu nie doświadczyłem.
Od tamtej pory fundacja jest stale obecna w moim życiu. Staram się pielęgnować kontakty. Często spotykam się ze stypendystami z Warszawy. Z tymi, którzy są daleko – raz na rok. Bywa, że kogoś spotykam po siedmiu, ośmiu latach, ale więzi są nadal. Są to osoby, z którymi dużo czasu się przesiedziało, przegadało i przemodliło.
Mam pięć sióstr. Moi rodzice mają malutkie gospodarstwo. Teraz już troszkę lepiej prosperuje, ale dziesięć lat temu było ciężko. Już od dziecka interesowałem się komputerami. To była pierwsza rzecz, jaką kupiłem za otrzymane pieniądze. Komputer spłacałem ze stypendium przez dwa lata. Po następnych dwóch, gdy zrobił się stary, mogłem go rozkręcić, coś dorzucić, wymienić, podkręcić... W ten sposób rozkręciłem jeden komputer, potem drugi, trzeci. Później naprawiałem sprzęt rodzinie i znajomym.
Podczas obozu dla stypendystów w Warszawie zabrano nas na Politechnikę Warszawską, żeby nam pokazać uczelnię. Byłem wtedy w klasie maturalnej. Trafiliśmy na Wydział Elektryczny. Profesor, który prowadził dla nas wykład, na zakończenie powiedział: „Mam nadzieję, że spotkamy się w przyszłym roku". I za rok rzeczywiście siedziałem w tej auli już jako student. Obecnie robię doktorat z elektrotechniki i w tych samych salach prowadzę zajęcia.