Rodzina Jacka D., śląskiego miliardera, która pięć lat temu kupiła kościelne grunty pod Gliwicami, ominęła prawo pierwokupu, jakie przysługiwało ich dzierżawcom. To oznacza, że nigdy nie stała się ich prawowitym nabywcą – uznał Sąd Rejonowy w Gliwicach w precedensowym wyroku, jaki zapadł w sprawie dwóch rolników, których rodzina D. chciała wyrzucić z dzierżawionej ziemi. Orzeczenie oznacza, że właścicielem ziemi jest nadal Towarzystwo Pomocy dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta, które wcześniej dostało grunty od Komisji Majątkowej.
Kupowali w złej wierze
Aleksander Czyżowicz wraz z bratem Romanem prowadzi wielohektarowe rodzinne gospodarstwo rolne pod Gliwicami od lat 90. Umowę dzierżawy ponad 116 hektarów po byłym PGR w Toszku zawarł w 1995 r. z Agencją Własności Rolnej Skarbu Państwa ich ojciec Tadeusz, który w 2007 r., za zgodą Agencji w ramach cesji przekazał im prawa do dzierżawy gruntu.
Bracia Czyżowiczowie o tym, że właścicielem dzierżawionej przez nich ziemi nie jest już państwowa Agencja, ale osoba prywatna Hanna W., dowiedzieli się w 2008 r. z pisma Agencji o orzeczeniu Komisji Majątkowej. Hanna W. jest córką Jacka D., jednego z najbogatszych Polaków, biznesmena branży górniczej.
– Odmówiłem płacenia czynszu rodzinie D., gdyż od początku kwestionowałem ich prawo własności – tłumaczy Aleksander Czyżowicz. W 2011 r. Hanna W. pisemnie poinformowała braci o rozwiązaniu umowy dzierżawy i nakazała im wydanie nieruchomości. Czyżowiczowie tego nie zrobili, więc Hanna W. wniosła pozew do sądu przeciwko dzierżawcom o wydanie nieruchomości. Jednak przed sądem sromotnie przegrała.
Sędzia Beata Majewska-Czajkowska oddaliła powództwo Hanny W. i w całości przyznała rację dzierżawcom gruntów, ponieważ uznała, że tylko właściciel może żądać wydania nieruchomości, a Hanna W., choć w księgach wieczystych widnieje jako właściciel terenu, w świetle prawa i zebranych przez sąd dowodów nią... nie jest. Dlaczego?