Biskup drohiczyński Antoni Dydycz podczas mszy na Jasnej Górze z okazji Ogólnopolskiej Pielgrzymki Ludzi Pracy skrytykował sytuację na scenie politycznej. Mówił, że rząd wbrew konstytucji steruje Sejmem, a opozycja jest totalnie torpedowana. Dodał, że Sejm jawnie nie wypełnia swoich podstawowych misji i m.in. z tego powodu powinien być rozwiązany.
Słowa biskupa podzieliły polityków koalicji. - To chyba pierwszy taki przypadek, żeby biskup nawoływał do rozwiązania Sejmu - mówi „Rz” Andrzej Halicki z PO. - Jako Polak i katolik jestem tym zakłopotany, na szczęście mamy demokrację parlamentarną i to wyborcy decydują, czy rozwiązać Sejm.
Halicki nie zgadza się też z zarzutem, że Sejm nie sprawuje kontrolnej roli nad rządem. - Przejawem tej kontroli jest powoływanie oraz odwoływanie rządu i większość sejmowa zawsze może to zrobić, zgłaszając konstruktywne wotum nieufności - zaznacza polityk PO. I dodaje: - Kościół nie powinien nurzać się w politycznym pojedynku. Wielu księży się temu sprzeciwia.
Jednak Eugeniusz Kłopotek z PSL ma inne zdanie na ten temat. - Trochę racji ksiądz biskup ma - mówi. - Oczywiście z tym rozwiązywaniem Sejmu się trochę zapędził, ale nie da się ukryć, że coraz częściej jesteśmy sprowadzani do roli maszynki do głosowania tego, co wymyślili w rządzie. I muszę przyznać, że mnie to denerwuje.
Czy wypowiedź drohiczyńskiego biskupa to jawne mieszanie się Kościoła do polityki? Ksiądz Dariusz Kowalczyk, wykładowca Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, uważa, że nie. - Tej wypowiedzi nie należy rozumieć jako politycznej propozycji biskupa. To jest sformułowanie, które w sposób dobitny i skrótowy wyraża opinię, że Sejm w obecnym kształcie nie spełnia swojej roli - przekonuje ks. Kowalczyk. I nie kryje, że zgadza się z tym poglądem.