Kilka miesięcy po wyborze w 2013 r. papieża Franciszka lekki wzrost liczby mężczyzn zainteresowanych wstąpieniem do seminariów duchownych okrzyknięto efektem Franciszka. Tymczasem okazuje się, że żadnego efektu nie ma, a liczba kandydatów do kapłaństwa od kilku lat systematycznie spada.
Z najnowszego – wydawanego przez Watykan – Rocznika Statystycznego Kościoła (Annuarium Statisticum Ecclesiae 2013) wynika, że od 2011 do końca 2013 r. liczba seminarzystów na świecie spadła o 2 proc. – ze 120 616 do 118 251.
Największe spadki dotyczą Europy – tu liczba przygotowujących się do kapłaństwa zmniejszyła się o 3,6 proc. Duże spadki odnotowano w Czechach (13 proc.), Wielkiej Brytanii (11,5 proc.), Austrii (10,9 proc.). Z kolei więcej powołań odnotowuje się we Włoszech – wzrost o 0,3 proc., na Ukrainie (4,5 proc.) i w Belgii (7,5 proc.).
– W skali całego Kościoła dynamika powołań zależna jest od regionu – mówi „Rzeczpospolitej" ks. prof. Marek Tatar, krajowy duszpasterz powołań i wykładowca teologii duchowości na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. – Bardzo źle wygląda to w krajach starej Europy. Kontynent podlega bardzo silnym procesom dechrystianizacji, a z drugiej strony bardzo szybko się starzeje. I te czynniki mają ogromny wpływ na to, co się dzieje w seminariach i zakonach.
Jak to wygląda w Polsce? W 2011 r. wszystkich kleryków przygotowujących się do kapłaństwa i życia zakonnego było 5238. Na koniec 2013 r. ich liczba spadła do 4834, a więc o prawie 8 proc.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda, jeśli spojrzymy na pierwszy rok studiów seminaryjnych w dłuższej perspektywie. Możemy to zrobić dzięki ogłoszonym w poniedziałek statystykom Krajowej Rady Duszpasterstwa Powołań.
W latach 2005–2014 liczba młodych mężczyzn wstępujących do seminariów zmniejszyła się w Polsce o ponad 54 proc. W 2005 r. przygotowanie do kapłaństwa rozpoczęło w sumie 1727 kleryków pierwszego roku (1145 w seminariach diecezjalnych i 582 w zakonnych). Jesienią 2014 r. formację rozpoczęło już tylko 784 (589 w diecezjach i 198 w zakonach).