Kwestia, którą zajął się Sąd Najwyższy, wynikła w sprawie, w której kancelaria windykacyjna żądała od Towarzystwa Ubezpieczeń 5,1 tys. zł, które Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy zasądził. Towarzystwo kupiło to roszczenie od Tomasza W., który był objęty grupowym ubezpieczeniem na życie, i zgodnie z warunkami ubezpieczenia miał prawo zrezygnować z ochrony, a towarzystwo (pozwany) obowiązek wypłacić ubezpieczonemu tzw. wartość wykupu, którą wyliczano na podstawie wskazanego algorytmu i tabeli licznych opłat.
Trefne nawet bez orzeczenia
W związku z rozwiązaniem umowy towarzystwo dokonało stosownych obliczeń i wypłaciło Tomaszowi W. 3,3 tys. zł, ale ten zakwestionował potrącenia, twierdząc, że należy się mu jeszcze 5,1 tys. zł.
W ocenie sądu rejonowego żądanie zasługiwało na uwzględnienie. Umowa cesji była ważna, wskazano w niej stosunek prawny będący podstawą żądania, a możliwe jest rozporządzenie wierzytelnością wynikłą z niedozwolonego (abuzywnego) zapisu umownego, mimo braku uprzedniego stwierdzenia takiego charakteru przez sąd.
W ocenie sądu zatrzymanie tak dużej części lokat (udziałów) na rachunku rażąco narusza interesy konsumenta, więc stanowi klauzulę niedozwoloną w rozumieniu art. 385[1] § 1 k.c., a zatem nie wiązało Tomasza W. Towarzystwo powinno więc wyrównać mu stratę.
Rozpatrując apelację Towarzystwa, Sąd Okręgowy w Warszawie w osobie sędzi Anety Łazarskiej zwrócił się do Sądu Najwyższego z pytaniem prawnym, czy skuteczne jest zbycie przez konsumenta wierzytelności mającej swe źródło w klauzuli abuzywnej, przed stwierdzeniem abuzywności przez sąd. Poza tym, czy jej nabywca, będący przedsiębiorcą – może skutecznie powoływać się na abuzywność.