Promocja najczęściej zaskakuje klienta, nie daje mu dużo czasu na zastanowienie. – Kupujemy coś, czego przy wejściu do sklepu nie planowaliśmy – podkreśla Grażyna Rokicka, prezes Stowarzyszenia Konsumentów Polskich. Tę słabość kupujących coraz częściej, łamiąc prawo, wykorzystują handlowcy.
Z raportu Inspekcji Handlowej dotyczącego głównie dużych sklepów wynika, że co trzeci produkt sprzedawany w promocji budził zastrzeżenia kontrolerów.
Główne grzechy sklepów to nierzetelne informowanie o cenach oferowanych w promocji. Ceny sugerowane jako dotychczasowe były zawyżane, aby pokazać, jak dużą obniżkę zrobił sprzedawca, choć w rzeczywistości była ona symboliczna albo faktycznie w ogóle jej nie było. Kontrolerzy wykryli telewizor po promocyjnej cenie 6849 zł, gdy podawana poprzednia cena (oczywiście fikcyjna) to ponad 10 tys. zł. Tymczasem przed wyprzedażą sprzęt kosztował jedynie 6999 zł.
Inny grzech sprzedawców to nieprawidłowe wyliczanie cen artykułów z gratisami. Nierzadko towary łączone (w tym jeden, który miał być prezentem) okazywały się droższe od sprzedawanych oddzielnie.
Promocyjne ceny rosną też przy kasie – nieraz są tam wyższe niż te podane na półce. Klient dopiero wtedy się orientuje, ile musi naprawdę zapłacić. Kamila Kurowska z biura prasowego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów podkreśla, że nieuczciwi sprzedawcy korzystają z naszego pośpiechu, niechęci do wykłócania się o nadpłacone kilka złotych.