Kowalski ogłosi upadłość

Trwają pracę nad ustawą o upadłości konsumenckiej. Co zmienią nowe przepisy na rynku kredytów hipotecznych? Czy banki podniosą marże i wymagania co do zdolności kredytowej?

Publikacja: 01.09.2008 07:50

Kowalski ogłosi upadłość

Foto: Rzeczpospolita

Rozmowa z Krzysztofem Oppenheim, doradcą finansowym Oppenheim Enterprise

RzZ: W jaki sposób może wpłynąć na rynek kredytów mieszkaniowych ustawa o upadłości konsumenckiej?

Krzysztof Oppenheim:

W mojej opinii bardzo negatywnie. Na pewno podrożeją kredyty i będą trudniej dostępne, gdyż ustawa pozwoli osobom fizycznym, które w pewnym momencie nie są w stanie spłacać posiadanego zadłużenia wobec banków i innych instytucji finansowych, właściwie na wykręcenie się ze swoich zobowiązań.

Z drugiej strony, główne założenie ustawy o upadłości konsumenckiej to humanitarne podejście do osób, które nie z własnej winy wpadają dziś w ręce bezwzględnych komorników i firm windykacyjnych, są eksmitowani i zajmowany mają każdy składnik majątku, który komornicy znajdą podczas egzekucji należności.

W jakich przypadkach sensowne byłoby ogłoszenie upadłości przez kredytobiorcę?

Miałoby to sens, gdyby udało się zastosować taką możliwość, kiedy kredytobiorca wpada w kłopoty nie z własnej winy, ale z przyczyn losowych. Na przykład: przestaje pracować na skutek choroby, wypadku. Do takich sytuacji możemy też zaliczyć śmierć współmałżonka – jedynego żywiciela rodziny lub np. sytuację, w której partner wpada w alkoholizm i porzuca rodzinę, pozostawiając losowi i komornikom małżonkę z dziećmi i z kredytem na głowie.

Może to też być utrata pracy przez kredytobiorcę, pod warunkiem że nie jest to z jego winy, np. pracodawca bankrutuje.

Czy upadłość konsumencka wiązałaby się z darowaniem długów?

Nie znam dokładnie założeń planowanej ustawy, ale z pewnością upadłość nie pozwoli na całkowite odpuszczenie długu, przyjmie to raczej formę ugody z kredytobiorcą: będzie on zobowiązany do spłaty zadłużenia w miarę swoich możliwości. Jeśli np. po ogłoszeniu upadłości uzyska dochód miesięczny w wysokości 3 tys. zł, będzie musiał oddać na poczet umorzonego długu określoną część tej pensji – takie szczegóły będzie precyzować ustawa.

Dodajmy, że o ogłoszeniu upadłości decydować może jedynie sąd. A jak wszyscy wiemy, polskie sądownictwo nie jest w najlepszej kondycji, brakuje sędziów, a sprawy – nawet proste – przeciągają się latami. Dorzucenie tysięcy zupełnie nowych merytorycznie spraw dla obecnych sędziów tej sytuacji i skuteczności sądów nie poprawi

Co oznacza dla rynku wprowadzenie w życie ustawy o upadłości konsumenckiej?

Z pewnością natychmiastowy koniec tzw. łatwych kredytów. Dziś można w niektórych bankach pokazać dowód osobisty i bez badania zdolności kredytowej wyjść po kwadransie z kwotą 20 tys. zł w kieszeni. Skończą się też kredyty wysokiego ryzyka, czyli oceniane przez banki jako mniej bezpieczne. Do takich na pewno będą zaliczane kredyty hipoteczne na 100 procent wartości nieruchomości. Banki też zapewne bardzo ostrożnie będą podchodzić do pożyczania pieniędzy osobom młodym, czyli np. poniżej 30. roku życia.

Dodatkowo trzeba by się liczyć z wyższymi marżami, gdyż wprowadzenie ustawy z całą pewnością zwiększy portfel niespłacanych kredytów (w stosunku do sytuacji obecnej), a to oznacza, że straty banki będą musiały odbić na pozostałych, solidnych kredytobiorcach. Jeśli dziś wciąż na rynku możemy spotkać w wielu bankach kredyty hipoteczne z marżą 0,5 – 1 proc., po wprowadzeniu ustawy żaden bank nie będzie chciał udzielić kredytu z marżą poniżej 2 proc. A jeśli nawet marża będzie niższa, kredytobiorca będzie zmuszony do zakupu kosztownego ubezpieczenia – takie są prawa rynku, banki muszą zarabiać.

Kredytobiorcy poczują się jednak bezpieczniej, mimo że mogą mieć wyższe raty.

I właśnie tego bym się bardzo obawiał – stworzenia kredytobiorcom takiego dodatkowego buforu bezpieczeństwa. Nie mam pewnej pracy, ale najwyżej zbankrutuję, gdy pracę stracę. Chodzi także o to, że dzięki możliwości upadłości osoby prywatnej może się zmniejszyć u pewnej grupy ludzi poczucie odpowiedzialności związanej z terminowym regulowanie zobowiązań wobec banków: skoro ustawa dopuszcza możliwość bankructwa, więc czemu mam się męczyć, dorabiać po godzinach, skoro mogę się poddać i wcale nie będę miał na głowie komornika.

Dziś sankcje w przypadku niespłacania kredytów są tak bardzo nieprzyjemne, że niemal każdy, kto ma kłopoty ze spłatą zadłużenia, staje na głowie, aby wysupłać coś na kolejną ratę i nie wpaść w szpony firm windykacyjnych.

Jakie mogą być inne konsekwencje wprowadzenia ustawy o upadłości konsumenckiej?

Widzę tylko negatywne. Uważam za prawdopodobne, że pomocą w wyciąganiu pieniędzy z banków mogą się zainteresować zorganizowane grupy przestępcze, oferując np. pomoc w wydawaniu podrobionych dokumentów, pozwalających skorzystać z dobrodziejstw ustawy (np. informacji i dokumentacji o przebytych chorobach).

Będziemy też pewnie mieć do czynienia z wynajdowaniem tzw. słupów, czyli osób, które za określoną opłatą wezmą kredyt i potem zamiast go spłacać, ogłoszą upadłość, a całą transakcję (wraz z dokumentacją do kredytu) ułoży nam gangster-doradca.

Pojawią się też celowe wyłudzenia, np. znając ustawę, wiemy, w jakich przypadkach można uzyskać kredyt, a potem zbankrutować. Jeśli według przepisów żona może ogłosić upadłość, kiedy opuści ją mąż – jedyny żywiciel rodziny, będzie to z pewnością nieraz wykorzystywane. Kto i jak długo będzie ich śledził, czy faktycznie się rozstali? Podobnie może być z fikcyjną utratą pracy – przecież można tak pracować, żeby szef nas zwolnił, a potem podjąć zajęcie na czarno. Jeśli w ten sposób może się upiec spłata kilkuset tysięcy złotych...

Oczywiście będą też istotne straty dla budżetu. Koszty upadłości będą co prawda ponosić banki, ale koszty niespłaconych kredytów odpiszą sobie od podatku.

Upadli bezrobotni będą zwolnieni ze spłacania rat?

Aż tak dobrze z pewnością nie będzie. Ustawa (której założeń obecnie nie znamy) może dopuszczać, że np. trzeba po odzyskaniu płynności finansowej spłacać przynajmniej połowę swojej pensji. Ale nie oddamy nic, jeśli oficjalnie jesteśmy bezrobotnymi.

W wielu sektorach działalności gospodarczej nie będzie problemu z dogadaniem się w tej sprawie z pracodawcą. Przykład: jeśli za specjalistę w danej branży trzeba zapłacić 3 tys. zł netto na miesiąc, to kosztuje on zakład pracy ponad 5 tys. zł (wraz z ZUS i podatkiem). Ale pracownik jako „upadły kredytobiorca” musiałby z oficjalnej pensji oddać 1,5 tys. zł wierzycielowi, zostanie mu więc na inne wydatki tylko 1,5 tys. zł. Lepiej zatem – dla obu stron – zapłacić pracownikowi w takiej sytuacji do ręki (na czarno) 2,5 tys. zł – pracodawca sporo zaoszczędzi, a pracownikowi nikt nic nie odbierze z nieoficjalnej wypłaty.

W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"