Przepisy przewidywały dotychczas, że reklama leku kierowana do publicznej wiadomości nie mogła polegać na prezentowaniu produktu przez naukowców, osoby posiadające wykształcenie medyczne lub farmaceutyczne lub sugerujące posiadanie takiego wykształcenia. W publicznych reklamach leków nie powinno się również odwoływać do zaleceń takich osób. Od soboty z reklam leków muszą również zniknąć osoby powszechnie znane. Dotychczas nie mogli w nich występować ci, którzy pełnili funkcje publiczne, np. posłowie. – Zmiana ta usuwa błąd, jaki popełnił polski ustawodawca jeszcze w 2001 r. przy wdrożeniu prawa wspólnotowego. Dyrektywa posługuje się bowiem pojęciem "celebrities", które zostało źle przetłumaczone – mówi Ewa Rutkowska, adwokat w kancelarii prawnej Lovells. – W konsekwencji z reklam leków muszą zniknąć znani aktorzy czy sportowcy. Zostanie natomiast popularna pani Goździkowa, bo to postać fikcyjna.

Inna zmiana dotyczy reklam kierowanych jedynie do lekarzy wystawiających recepty lub do osób handlujących lekami. Dotychczas musiały zawierać informacje zgodne z charakterystyką produktu leczniczego. Teraz trzeba będzie jeszcze podawać informacje o przyznanej kategorii dostępności (np. czy jest to lek na receptę, bez recepty, stosowany w lecznictwie zamkniętym itp.). Ponadto gdy chodzi o produkty umieszczone w wykazach leków refundowanych, trzeba podawać także dane o urzędowej cenie detalicznej i maksymalnej kwocie dopłaty ponoszonej przez pacjenta.

– Dyrektywa pozwala państwom członkowskim żądać podawania w reklamie leków refundowanych kierowanej do profesjonalistów ceny urzędowej, detalicznej i maksymalnej kwoty dopłaty przez pacjenta. Informacja o maksymalnej dopłacie przez pacjenta była u nas wymagana już wcześniej, ale w ograniczonym zakresie. Teraz zdecydowaliśmy się wymagać podawania ceny urzędowej i mieliśmy do tego pełne prawo – zaznacza Rutkowska. Inne przepisy nowelizacji opublikowanej w DzU nr 75, poz. 492 zaczęły w zdecydowanej większości obowiązywać już 1 maja (dotyczą one m.in. e-aptek).