Poliso-lokaty: rozwiążesz umowę – stracisz wszystkie oszczędności

Sześć firm oferujących polisy umożliwiające uniknięcie podatku Belki znalazło się na celowniku organów nadzoru

Publikacja: 27.08.2012 09:45

W wielu wypadkach firmy sprzedające tzw. poliso-lokaty przyznają sobie prawo zatrzymania całości zgr

W wielu wypadkach firmy sprzedające tzw. poliso-lokaty przyznają sobie prawo zatrzymania całości zgromadzonych składek, jeżeli umowa zostanie rozwiązana w pierwszych latach jej obowiązywania

Foto: www.sxc.hu

Ich sprawy bada UOKiK, Komisja Nadzoru Finansowego, a także rzecznik ubezpieczonych.

– Przyglądamy się sześciu firmom – mówi Agnieszka Majchrzak z UOKiK. – Prowadzimy postępowania wyjaśniające, które dotyczą Axa Życie, Generali Życie, Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie Europa, Skandia Życie, Polbanku EFG i Getin Noble Bank.

Postępowania są jeszcze na wczesnym etapie. Urząd przegląda wzory umów ubezpieczenia na życie powiązanych z funduszami kapitałowymi. Ze skarg, jakie masowo zaczęły napływać od konsumentów, wynika, że w wielu wypadkach firmy sprzedające tzw. poliso-lokaty przyznają sobie prawo zatrzymania całości zgromadzonych składek, jeżeli umowa zostanie rozwiązana w pierwszych latach jej obowiązywania.

Straty zamiast zysków

Wzrost liczby skarg odnotował także rzecznik ubezpieczonych.  Większość dotyczy umów zawartych w latach 2009 – 2011. Były one oferowane przez banki i pośredników finansowych obiecujących klientom nie tylko uniknięcie podatku Belki (który nie ma zastosowania do ubezpieczeń), lecz także zyski rzędu 15 proc. rocznie.

Problemy zaczynały się jednak, gdy klient  rezygnował z tej polisy przed upływem okresu, na jaki została zawarta. Dzieje się tak często, gdy z informacji przysyłanych przez ubezpieczyciela wynika, że zamiast oczekiwanych 15 proc. zysków  jest 30 proc. strat. Bywa, że te straty powstają już w pierwszym miesiącu od wpłaty pieniędzy do firmy ubezpieczeniowej, następuje bowiem gwałtowna obniżka wyceny wartości jednostek uczestnictwa w funduszu kapitałowym powiązanym z feralną polisą. Wielu osobom puszczają wtedy nerwy i składają w firmie wypowiedzenie umowy. Ubezpieczyciel powołuje się wtedy na zawarty w umowie ubezpieczenia zapis o opłacie za rezygnację z polisy i potrąca kolejne procenty, a nawet całość zgromadzonych środków.

Do rzecznika trafiła także skarga klienta, który wpłacił 50 tys. zł, a po roku dowiedział się, że powinien zapłacić kolejne 50 tys. zł, inaczej umowa zostanie rozwiązana. Okazało się, że doszło do nieporozumienia przy jej zawieraniu. Ubezpieczony nie był gotowy na takie wydatki, więc firma ubezpieczeniowa zerwała umowę, inkasując całe jego oszczędności jako opłatę za rezygnację z polisy. Ubezpieczyciel, zapytany, jak to możliwe, stwierdził, że klient wiedział, jakie są warunki inwestycji, ponieważ jego podpis widnieje na każdej stronie umowy i tabelach opłat.

Potrzebne zmiany

– Bacznie obserwuję sytuację konsumentów, w której stawiają ich umowy ubezpieczeń powiązane z funduszami kapitałowymi, które są dystrybuowane przez banki czy innych pośredników finansowych, jak również przez samych ubezpieczycieli – mówi Aleksandra Wiktorow, rzecznik ubezpieczonych. – Niepokoi mnie, że klienci nie są informowani o możliwości wystąpienia ryzyka inwestycyjnego, wysokości opłat i ich wpływie na wynik takiej inwestycji. Przepisy ubezpieczeniowe pozostawiają podmiotom finansowym zbyt wiele swobody, co wywołuje zaobserwowane przez nas nieprawidłowości. Dlatego uważam, że należy jak najszybciej  prawnie ustalić dozwoloną treść takich umów.

Sąd uznał już zapis o 100-proc. opłacie za odstąpienie od umowy za niedozwolony

Na razie możemy się spodziewać jedynie działań nadzoru finansowego.

– Chcemy opublikować rekomendacje dla ubezpieczycieli i banków, które powinny ograniczyć   takie nieprawidłowości – mówi Katarzyna Mazurkiewicz z KNF.  – Choć mają one niewiążący charakter, to do tej pory takie wytyczne Komisji były skrupulatnie przestrzegane przez  instytucje finansowe.

Rekomendacje będą jednak obowiązywały dopiero na przyszłość. Może się więc okazać, że skargi aktualnych klientów rozejdą się po kościach. Banki i pośrednicy zachowają prowizje od sprzedanych polis, a ubezpieczyciele niemałe zyski z opłat za rezygnację z polisy. Nabici w polisę  muszą więc sami walczyć o swoje. Na szczęście niektórym już się udało. By uniknąć rozgłosu, część ubezpieczycieli wysyła do niezadowolonych klientów propozycję ugody, w której oferuje zwrot brakującej kwoty, pod warunkiem zachowania sprawy w tajemnicy. Innym pozostaje skierowanie sprawy do sądu i udowadnianie, że przy podpisywaniu umowy pośrednik obiecywał coś zupełnie innego niż to, co znalazło się w umowie.

Niedozwolona klauzula

Jedyna nadzieja na skuteczne zniechęcenie ubezpieczycieli do takich praktyk to kara wymierzona przez prezesa UOKiK za naruszanie zbiorowych interesów konsumentów. Dałoby to także byłym klientom firm ubezpieczeniowych oręż do walki przed sądem o zwrot wygórowanych opłat za odstąpienie od ubezpieczenia.

Zapis o 100-proc. opłacie za odstąpienie od umowy jeszcze w 2010 r. został uznany przez Sąd Apelacyjny w Warszawie za niedozwolony (wyrok w sprawie firmy Uniqa, z 14 maja 2010 r., sygn. VI ACa 1175/09). Po tym rozstrzygnięciu niektóre firmy ubezpieczeniowe  zrezygnowały z opłaty za rezygnację z polisy, ale wprowadziły zamiast niej opłatę za zarządzanie pieniędzmi klienta. W pierwszych miesiącach od zawarcia umowy pochłania ona ponad 30 proc. wpłaconych pieniędzy. Klient nie ma wtedy wyjścia i może mieć tylko nadzieję, że fundusz odbije i przyniesie zyski przed upływem pięciu, dziesięciu czy  nawet piętnastu lat, czyli okresu,  na jaki została zawarta ta umowa.

m.rzemek@rp.pl

Marcin Orlicki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu

Nie można akceptować postanowień ogólnych warunków ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, które mówią, że opłata likwidacyjna pochłania wszystkie wpłacone przez klienta środki. Słusznie organy ochrony konsumentów zwalczają tego rodzaju praktyki. Inną kwestią jest jednak ubytek części wpłaconych środków wskutek ruchów na rynku kapitałowym. Inwestując swoje pieniądze za pośrednictwem ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego, należy się przecież liczyć z ryzykiem strat. Jeśli jednak klient przy zawieraniu umowy został zmanipulowany przez agenta w ten sposób, że zostały mu przedstawione wizje fantastycznych zysków przy jednoczesnym zapewnieniu, że inwestycja nie jest obciążona ryzykiem straty, to mamy do czynienia z nieuczciwą praktyką rynkową. W niektórych przypadkach można by zapewne mówić nawet o podstępie ze strony agenta – ze wszystkimi cywilnoprawnymi następstwami.

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara