Ruch na wschodniej granicy jest nieco większy – w niedzielę przekroczyło ją 48 tys. osób (o 4 tys, więcej niż w ostatnim dniu lutego), ale masowego napływu ludzi nie ma. Ukraińcy przyjeżdżają do nas głównie po zakupy i wracają. Jednak granica z Ukrainą jest mocniej strzeżona.
– Sytuacja jest trudna, ale granica jest ochraniana skutecznie i jest bezpieczna – mówi „Rz" gen. Dominik Tracz, komendant główny SG.
Polsko–ukraiński odcinek granicy o długości ponad pół tysiąca kilometrów ochraniają dwa oddziały Straży Granicznej: Nadbużański, mający pod opieką odcinek o długości 296 km, i Bieszczadzki, pilnujący 238 km. Łącznie granicy strzeże 4,2 tys. funkcjonariuszy, w tym 71 ostatnio oddelegowanych m.in. z morskiego oddziału SG. W razie potrzeby kolejnych 780 pograniczników, będących w dyspozycji komendanta głównego Straży Granicznej, może zostać przesuniętych na wschód. Służby działają na podstawie planu działania w sytuacji masowego napływu imigrantów z Ukrainy, zatwierdzonego przez MSW. Lepiej pilnowane są przejścia i zielona granica. – Każdej doby w ochronie granicy z Ukrainą bierze udział ok. 120 patroli polskich i mieszanych, polsko–ukraińskich – wylicza gen. Tracz. – Działania rozpoznawczo-patrolowe wykonują dwa śmigłowce Kania i skierowany w ten rejon samolot Wilga. – Zakładamy, że do końca marca te wzmocnienia będą wystarczające.
Od 6 do końca lutego przyjechało do nas łącznie 107 rannych podczas wydarzeń na Ukrainie. Jedni już wrócili, inni nadal są na leczeniu. Nie ma wielu wniosków o nadanie statusu uchodźcy – do SG złożyło je ok. 40 osób (jedna trzecia na granicy).
Na poligonach w Nowej Dębie, Orzyszu, Drawsku Pomorskim i Żaganiu ćwiczy w tej chwili w ramach planowanych szkoleń w sumie 5 tysięcy żołnierzy