Niezwykła jest determinacja partii Donalda Tuska do wprowadzenia zmian w TVP. Zabawne, że jeszcze niedawno politycy PO udawali, ze nie chodzi o sprawy personalne, teraz zaś niemal otwartym tekstem przyznają, że rzecz idzie o pozbycie się Andrzeja Urbańskiego (szefa TVP) i Krzysztofa Czabańskiego (szefa Polskiego Radia). Równie zabawne jest oburzenie polityków PiS, którzy trochę wcześniej sami przejmowali media publiczne, a teraz stroją się w piórka obrońców niezależności publiczne radia i telewizji. SLD, które też często zabiera głos w tej sprawie, jest jeszcze bardziej obłudne i skompromitowane.
Mediów publicznych trzeba bronić. Problem w tym, że bronić trzeba mediów publicznych, których praktycznie nie ma. Bo dziś mamy państwowe radio i telewizję, tyle, że zarządzaną przez ludzi obecnie związanych z opozycją. Jest to co prawda pewną wartością, bo pluralizuje rynek informacji i publicystyki. Ale nie jest to model, o który nam chodzić powinno.
Broniąc mediów publicznych nie ukrywajmy, że TVP w sferze pełnienia misji jest słabiutka, że wiele jej programów jest marnej jakości, że wysoka kultura i programy edukacyjne jeśli są, to poupychane gdzieś w środku nocy.
Broniąc abonamentu nie ukrywajmy, że telewizja z Woronicza marnotrawi pieniądze na utrzymanie armii ludzi, którzy nie wiadomo co tam robią; na nieracjonalne kontrakty i dziwne produkcje; na gigantyczne budynki i rozbuchaną, nieefektywną administarcję.
Ale sposobem na naprawę tej sytuacji nie jest to, co chce nam zaproponować Platforma. Bo to jest propozycja leczenia dżumy cholerą. Dlatego dobrze, że prezydent zawetował tego bubla.