Znów mocne słowa. Znów bicie na alarm, że elity znajdują się na celowniku złej władzy. Dopiero głębokie wczytanie się w alarmujące teksty pozwala zorientować się, że chodzi o prawny wymóg, a nie o jakąś małpią złośliwość prezydenta.
Niektórzy członkowie komitetu - m.im. bp Tadeusz Pieronek czy Józefa Hennelowa - odmówili złożenia deklaracji lustracyjnych. Dlaczego? Biskup Pieronek ogłasza na łamach ”Gazety Wyborczej”, że „to nie ma sensu” i nie będzie „marionetką”.
Znów dramatyczne słowa, znów nadęte sugestie, że oświadczenie lustracyjne to coś równie haniebnego jak lojalka w czasach stanu wojennego. Tymczasem to po prostu zwykłe pieniactwo i odmowa uznania ustanowionego prawa. Podobnie jak bojkot lustracji dwa lata temu.
Gdyby ktoś porównał dziś szacownych Krakowian do sarmackich rębajłów lekceważących przepisy i pewnych, że nikt ich za to nie pociągnie do odpowiedzialności, to bohaterowie takich porównań byliby prawdopodobnie zdumieni i oburzeni. Czy jednak lekceważenie przez nich prawa naprawdę tak bardzo różni się od sarmackiego myślenia imć Samuela Łaszcza, który w przedrozbiorowej Polsce kazał sobie podbić delię zlekceważonymi wyrokami sądowymi?
Ludzie, którzy lekceważą przepisy lustracyjne demonstracyjnie podkreślają, że podlegają tylko swoim własnym normom. Sarmacja Anno Domini 2008 ma elitarny krakowski styl. Ale wspólne państwo lekceważy tak samo, jak jej duchowi przodkowie. Ciekawe, jak będziemy to wspominać za pół wieku?