Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to rozsądna i uczciwa propozycja. Samorządność to samorządność. Niech mieszkańcy powiedzą, co sądzą o Karnowskim: uczciwy czy nie. Czy chcemy, by ktoś taki dalej rządził nami, czy nie.
Jednak – z całym szacunkiem dla mieszkańców Sopotu i ich ciepłych uczuć do prezydenta, który przez lata sprawnie zarządzał miastem – od uznawania winy jest sąd. Osoba podejrzana przez prokuraturę o poważne przestępstwa nie powinna pełnić ważnych funkcji. Niezależnie od tego, czy to postać lubiana i szanowna przez wiele poważnych osób, czy nie.
Nie przypadkiem od lat politycy i duża część opinii publicznej domagają się, by osoby skazane nie mogły kandydować do parlamentu. By o losach osób, które mają coś na sumieniu, nie decydowały wybory, w których ludzie kierują się nie zawsze racjonalnymi argumentami, ale często czystymi emocjami.
Oczywiście Jacek Karnowski nie jest skazany i może okazać się niewinny. Obowiązuje zasada domniemania niewinności. Ale jeśli Karnowski okaże się winny? Czy powinniśmy dopuszczać, aby taka osoba podejmowała ważne decyzje – również finansowe dotyczące sporego miasta?
Karnowski powinien natychmiast przestać pełnić swoją funkcję niezależnie od opinii mieszkańców. Rozumiem, że chce walczyć o swoje dobre imię i sam może uważać, że ustąpienie mogłoby zostać uznane za przyznanie się do winy. Dlatego wyjściem jest zawieszenie pełnienia swojej funkcji do czasu wyjaśnienia sprawy. To absolutne minimum, na jakie powinien się zdecydować obecny prezydent Sopotu. A swoją drogą należałoby chyba zmienić ustawę o pracownikach samorządowych, która co prawda od 1 stycznia 2009 r. zakazuje sprawowania funkcji samorządowcom tymczasowo aresztowanym, ale nie zakazuje sprawowania jej przez urzędników z zarzutami prokuratorskimi, lecz co do których nakaz aresztu nie został wydany. Takim przypadkiem jest sprawa Jacka Karnowskiego.