Reklama

Sędzia kalosz

Uwielbiam kobiety. No dobra, nie wszystkie, a w każdym razie nie wszystkie tak samo. W tym tygodniu najmocniej zapałałem do minister Bochenek i sędzi Soleckiej. Poszło o słowa.

Aktualizacja: 24.09.2009 22:14 Publikacja: 24.09.2009 22:12

[b][link=http://blog.rp.pl/mazurek/2009/09/24/sedzia-kalosz/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Małgorzata Bochenek poczuła się skrzywdzona. Krzywdę zadałem jej, pytając Piotra Kownackiego o panią minister właśnie, o której pisano per "Wachowski Kaczyńskiego". Reakcja pani Bochenek mnie urzekła. "To insynuacja, i to w dodatku nieprzyjemna" – oburzyła się dygnitarz. Chciałem to jakoś pani minister zrekompensować i zaserwować jej dla odmiany kilka insynuacji przyjemnych, ale śmiech ugrzązł mi w gardle, gdy zorientowałem się, że magister Małgorzata Bochenek jest absolwentką polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pani minister, pani te studia robiła wieczorowo?

Nierówna walka z polszczyzną to coś, co łączy panią minister z sędzią Ewą Solecką. Ale co tam polszczyzna, prawdziwa kupa śmiechu (o dziwo, z przewagą śmiechu, co przecież nie zawsze jest oczywiste) to logika, którą sędzia Solecka popisała się w uzasadnieniu wyroku w sprawie Tysiąc przeciwko "Gościowi Niedzielnemu". Oto pani sędzia w morderczym rozumowaniu wywodzi, że można uważać aborcję za morderstwo, ale tylko tak ogólnie, a detalicznie nie można żadnego aborcjonisty mordercą nazwać. Bo zrobiłoby mu się przykro.

Zgodnie z tą logiką pijaków wsiadających na bani za kierownicę zapewne można nazwać opojami, ale już choćby posłanki Ś. osobiście nie. Tym bardziej że żaden sąd niczego jej nie udowodnił, a nawet orzekł, że promile biorą się u niej od spożywania ziółek. I celowo o opojach piszę tutaj, bo umieszczenie ich w jednym akapicie z nazwiskiem pani sędzi byłoby – to też wiemy z uzasadnienia – insynuacją. A za to grozi czapa jak nic.

Nowy ten nurt logiki, nazwijmy go od nazwiska odkrywcy logiką solecką, ma szanse przebojem wedrzeć się nie tylko do orzecznictwa, ale i do historii filozofii. Walczy w nim pani sędzia z uszczegółowieniem. To również nowatorskie podejście, bo mnie w szkołach uczyli, bym raczej nie uogólniał.

Reklama
Reklama

Bo przecież skoro nawet jakiś sędzia, dajmy na to Kowalski, albo felietonista – nazwijmy go Mazurek – to cymbały, to nie znaczy, że wszyscy tacy są, prawda?

[b][link=http://blog.rp.pl/mazurek/2009/09/24/sedzia-kalosz/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Małgorzata Bochenek poczuła się skrzywdzona. Krzywdę zadałem jej, pytając Piotra Kownackiego o panią minister właśnie, o której pisano per "Wachowski Kaczyńskiego". Reakcja pani Bochenek mnie urzekła. "To insynuacja, i to w dodatku nieprzyjemna" – oburzyła się dygnitarz. Chciałem to jakoś pani minister zrekompensować i zaserwować jej dla odmiany kilka insynuacji przyjemnych, ale śmiech ugrzązł mi w gardle, gdy zorientowałem się, że magister Małgorzata Bochenek jest absolwentką polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pani minister, pani te studia robiła wieczorowo?

Reklama
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Fabryka Barlinka celem Kremla. Kto zapłaci za grę Trumpa z Putinem o Ukrainę
Reklama
Reklama