Widoczny znak utraty zaufania

Gdy latem tego roku prof. Tomasz Szarota przyjął zaproszenie do rady naukowej "Widocznego znaku", było tuż po otwarciu berlińskiej wystawy o agresji Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku.

Aktualizacja: 16.12.2009 21:20 Publikacja: 16.12.2009 20:47

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Wystawa okazała się sporym sukcesem, również dzięki prof. Szarocie, który na zaproszenie dyrektora Niemieckiego Muzeum Historycznego znalazł się w zespole historyków decydujących o kształcie ekspozycji. Pan profesor cierpliwie tłumaczył niemieckim kolegom, jaka jest polska wrażliwość historyczna w kwestii września i okupacji.

W atmosferze sukcesu pan profesor przyjął zaproszenie do rady naukowej "Widocznego znaku" mającego upamiętnić powojenne deportacje Niemców. Władysław Bartoszewski podkreślał wtedy, że prof. Szarota podejmuje decyzję na własną odpowiedzialność.

Szybko okazało się jednak, że w radzie naukowej profesjonalni historycy nie mają głosu decydującego. Szefem rady został faktyczny polityk Hans Meier, a jego zastępczynią publicystka Helga Hirsch związana z Centrum przeciw Wypędzeniom Eriki Steinbach. Zastrzeżenia wywołała też wymowa pierwszej wystawy, jaką miało firmować muzeum. To powody, o których prof. Szarota mówi. Ale o czym mówić nie chce?

Czy można nie zauważać tego, co ostatnio działo się wokół "Widocznego znaku"? Po wyborach do koalicji FDP-CDU/CSU wrócił spór o wejście Eriki Steinbach do rady fundacji patronującej muzeum. Kunktatorska niechęć Angeli Merkel do definitywnego zamknięcia sporu zachęciła zwolenników szefowej Związku Wypędzonych w CDU do wygłaszania coraz bardziej aroganckich zdań. Wreszcie 16 eurodeputowanych z CDU i CSU wystąpiło z listem. Napisali w nim, że skoro się prześwietla przeszłość Steinbach, to powinno się tak samo postąpić z życiorysami polskich członków rady fundacji "Widocznego znaku".

Trafili kulą w płot – w radzie fundacji nie ma Polaków. A jedyny Polak, który zaufał stronie niemieckiej i wszedł do innej rady – naukowej – miał prawo zareagować nerwowo. Pewnie nikt w CDU i CSU nie powiedział autorom listu, że takie żądania wobec kogoś, komu Niemcy rozstrzelali ojca w 1939 r., są czymś oburzającym.

Profesor Szarota odszedł z rady. Zaufanie to płochliwy ptak.

Wystawa okazała się sporym sukcesem, również dzięki prof. Szarocie, który na zaproszenie dyrektora Niemieckiego Muzeum Historycznego znalazł się w zespole historyków decydujących o kształcie ekspozycji. Pan profesor cierpliwie tłumaczył niemieckim kolegom, jaka jest polska wrażliwość historyczna w kwestii września i okupacji.

W atmosferze sukcesu pan profesor przyjął zaproszenie do rady naukowej "Widocznego znaku" mającego upamiętnić powojenne deportacje Niemców. Władysław Bartoszewski podkreślał wtedy, że prof. Szarota podejmuje decyzję na własną odpowiedzialność.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem