[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/03/02/bida-temida/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Na dodatek okazuje się to skuteczne, skoro, jak wyznał reżyser dotykającego tych spraw filmu, jedna z gazet pod wpływem jej pogróżek wycofała z druku gotowy już wywiad o filmie. Cóż, przykład dał przecież oberguru i największy z żyjących autorytetów moralnych…
Było oczywiście do przewidzenia, że tak się stanie. Dla wszystkich, z wyjątkiem, oczywiście, kolejnych rządów, które nieszczególnie zatroszczyły się o przygotowanie polskich sądów do czekających je wyzwań. Bo przecież głośne w mediach pyskówki to nic w porównaniu z lawiną sporów towarzyszących aktywności gospodarczej. A bez sprawnych sądów nie ma wszak mowy o normalnej gospodarce. Tymczasem rzeczywistość polskiej Temidy to wciąż, jak za króla Ćwieczka, sterty teczek z aktami, ręczne stenografowanie, skomplikowane do absurdu procedury i sędziowie zarobieni ponad wszelki rozsądek.
W amerykańskim hrabstwie Carbon County śledziłem kiedyś prace miejscowego sądu. Zatrudniał dwóch sędziów i tylko siedem osób innego personelu. Rocznie rozstrzygał 22 – 24 tysiące spraw (hrabstwo liczyło sobie 57 tysięcy pełnoletnich obywateli). I nie zdarzyło mu się od lat, by od wniesienia sprawy – choćby najtrudniejszej – do wyroku minęło więcej niż miesiąc. Jak oni to robią? Zaręczam, że bez pomocy sił nadprzyrodzonych. Można podpatrywać i brać przykład.