[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/gociek/2010/03/05/poszukiwacze-zaginionych-komunistow/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Owszem, pojawiły się stwierdzenia - jak najbardziej zresztą z przesłaniem książki Artura Domosławskiego zgodne - że Kapuściński był "odważnym, ideowym komunistą", "prawdziwym komunistą", "prawdziwym człowiekiem lewicy", "ideowcem dla którego komunizm był przeszłością i przyszłością", "wierzącym komunistą". Ale zabrakło odpowiedzi na pytanie "co to właściwie oznacza?". Ano to, że w czasach PRL mieliśmy w Polsce prawdziwych komunistów! To prawda niesłychanie niewygodna dla tych, którzy próbują Polakom wmówić, że w Polsce między 1944 a 1989 rokiem żadnego komunizmu nie było, a były jedynie geopolityczne uwarunkowania: "wicie-rozumicie, Ruskie były silne, to trzeba było ich słuchać, Zachód nas zdradził, ale żebyśmy tam byli komunistami? Nigdy w życiu!"
Jest to między innymi ulubiona metoda tłumaczenia się dawnych komunistycznych aparatczyków, którzy w wolnej Polsce się uwłaszczyli i zrobili karierę polityczną. Przekonują, że co prawda kiedyś wstąpili do PZPR, ale żadnymi komunistami nigdy nie byli, najwyżej "realistami"; kariery inaczej się zrobi nie dało, oni chcieli być przedsiębiorcami (dziś nimi przecież są), pracowali nie dla dobra partii, tylko dla dobra ludowej Polski (bo innej Polski przecież nie było). Nie zdążyli do armii Andersa, to weszli do armii Berlinga, tak jakoś wyszło.
Ale tak tłumaczą się również autorzy stanu wojennego, którzy byli tak wielkimi realistami i patriotami (przynajmniej tak wynika z ich opowieści) że z miłości do Polski sami kazali zaszlachtować trochę robotników, żeby niedobrzy Rosjanie nie musieli tego robić. O żadnym bronieniu komunizmu mowy nie było. No, może bronieniu socjalizmu. A właściwie chodziło o obronę Polski (innej Polski przecież nie było).
Idźmy dalej - weterani PZPR wielokrotnie próbowali po 1989 r. przekonywać, że prawdziwi komuniści to byli u nas dawno temu, może w Komunistycznej Partii Polski. Potem nad Wisłą występowali już tylko najwyżej zwolennicy socjalizmu z ludzką twarzą (czyli miłośnicy Gomułki). A potem już tylko reformatorzy i zwolennicy dialogu społecznego.