I plany, z których wcześniej (całkiem słusznie zresztą) bezlitośnie kpili, pasując ich autora na pierwszego oszołoma Rzeczypospolitej, teraz coraz chętniej uznają za swoje.
W tych dniach ekipa PO, a konkretnie Rada Gospodarcza przy premierze, na której czele stoi nie kto inny, lecz Jan Krzysztof Bielecki zaproponowała, aby pieniądze odkładane przez nas w OFE wypłacał w formie emerytur ZUS, a nie prywatne firmy. Ten pomysł jako żywo przypomina populistyczny koncept, z jakim w tej samej sprawie w 2007 roku wystąpiła Anna Kalata, minister pracy z Samoobrony. Za to zupełnie nie przypomina tego, co zakładali twórcy naszej liberalnej reformy emerytalnej, której zazdrości nam cała myśląca Europa.
Ale ta próba unicestwienia, a w każdym razie okulawienia reformy emerytalnej blednie przy brutalnym ataku ekipy Donalda Tuska na NBP. Andrzej Lepper, od zawsze przeciwnik niezależności banku centralnego, namiętnie polujący na rzekomo przechowywane tam (w ramach tzw. rezerwy rewaluacyjnej) miliardy złotych, z pewnością mógłby być (a może po prostu już jest) dumny z wcale licznego stadka swych nowych, pojętnych uczniów.
Po ubiegłorocznych, skandalicznych naciskach słownych na NBP w wykonaniu Sławomira Nowaka, wówczas szefa gabinetu politycznego premiera, ale także po nie pozostawiających wątpliwości co do intencji autora wypowiedziach Donalda Tuska, przyszedł czas na czyny.
Nowi członkowie Rady Polityki Pieniężnej delegowani przez Sejm i Senat (czyli, w praktyce, przez koalicję rządzącą PO-PSL) tak przerobili uchwałę poprzedniej RPP w tej sprawie, i to przerobili ją biegusiem, że pula pieniędzy z zysku NBP, która miałaby zostać wpłacona do budżetu państwa, uległa podwojeniu - z 4 do 8 mld złotych. Wiele wskazuje na to, że lekce sobie ważąc interes złotego, na straży którego mają obowiązek stać, wyszli w ten sposób na przeciw - zgodnie z oczekiwaniami premiera - potrzebom cierpiącego na chroniczny deficyt budżetu państwa.