Dziś można spokojnie pisać „rzekomej", a nie „domniemanej", bo sąd sprawę zakończył, nie doszukując się żadnych „pisowskich przestępstw" w działalności ówczesnej wiceszefowej Agencji Informacyjnej TVP.
Tym samym opowieści byłego reportera „Wiadomości" o tym, jak to rzekomo korumpowano tam pracowników płacąc ekstra za dowalanie Platformie na zamówienie polityczne, można postawić na tej samej półce, co i inne bajki z epoki. Ach, któż je jeszcze pamięta? Zniszczony laptop Ziobry, rzekome nielegalne naciski śp. posła Gosiewskiego w sprawie budowy peronu we Włoszczowej, rzekome nielegalne podsłuchy CBŚ (rzekomo premiera Marcinkiewicza), rzekome niegospodarności urzędników Lecha Kaczyńskiego, rzekome zbrodnicze ujawnianie tajemnic przez Ziobrę Kaczyńskiemu i przez posła Mularczyka — ludności (akta IPN).
Co dziś z tego zostało? Nawet nie brudna piana. Po prostu — nic.
Warto jednak na dłużej zatrzymać się przy tak zwanej „sprawie Koteckiej" (choć tak naprawdę teraz to już „sprawa Łukasza Słapka", bo tak zwał się ów reporter pomawiający ówczesnych przełożonych). Pokazuje ona idealnie pewną metodę działania. Po pierwsze, bierze się rzecz zupełnie normalną i przez odpowiednie naświetlenie pokazuje ją jako nienormalną. Tu punktem wyjścia było to, że w redakcji „Wiadomości" TVP1 różne materiały wyceniano różnie. Dla każdego pracownika jakiejkolwiek redakcji jest to oczywista - w systemie wierszówkowym vel honoracyjnym wycenia się artykuły/materiały/relacje w zależności od sensacyjności, odkrywczości i nakładu włożonej pracy. Wiedzieli o tym doskonale także dziennikarze glanujący Kotecką za rzekomą korupcję. Wiedzieli - i co? I pstro.
Po drugie, przedstawia się ową normalną (ale już przemianowaną na "nienormalną") sytuację jako efekt politycznych spisków i nacisków. Tu trzeba użyć słów oględnie, pisze się więc o "sytuacji bliskiej korupcji" albo że coś działo się "zapewne", "prawdopodobnie" i że "można domniemywać". Oczywiście przymiotnik "polityczny" stosuje się tylko przy działaniach ludzi, których można jakoś przypiąć do PiS. Do ludzi PO pasuje tylko słowo "odpolitycznienie".