Sorry, Polsko

Tak zatytułowany jest wywiad Jacka Żakowskiego z Marią Peszek. W tygodniku "Polityka". Bardziej wywiad przeczytałem ze względu na autora niż wywiadowaną. Po prostu interesuje mnie polityka, mniej muzyka.

Publikacja: 26.09.2012 17:07

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Ale w wywiadzie padło kilka odpowiedzi, które budzą sprzeciw. Nie chodzi tu o kompletne odrzucenie słów Marii Peszek, bo widać, że powoli ona wchodzi w coś co można nazwać byciem chorym na Polskę. Przy czym zaznaczam, że doceniając jej przeżywanie kształtu polskości nie zgadzam się z jej ocenami.

Ta niezgoda ma kilka powodów. Od emocjonalnych, które każdy przeżywa inaczej, po racjonalne. Nad tymi ostatnimi najłatwiej dyskutować, zatem pominę osobiste powody do sprzeciwu.

Maria Peszek prezentuje dość często spotykany paradoks: przekonanie o wyjątkowości polskich losów. Tyle, że a rebours. Wmawia się nam dość powszechnie, że my Polacy żywimy jakieś przekonanie o swojej wyjątkowości. A to, że antemurale, a to, że Chrystus Narodów, mesjanizm, etc. W istocie funkcjonuje powszechne przekonanie o wyjątkowości innego rodzaju. Charakteryzujące się wypowiadanym z pogardą pytaniem "Czy jest jakiś inny kraj, który ...". To przekonanie, że żyjemy w kraju, który miał najgłupszą historię na świecie, najbardziej szalonych przywódców, i w ogóle nic nie mogło i nie może się udać.

W wypowiedziach pani Peszek widać żal, że nasza historia nie toczyła się inaczej, i że jest to wina naszych przodków. Pewnie jakaś jest, ale nie w tym zakresie, do którego odnosi się bohaterka wywiadu Żakowskiego.

"Chcielibyśmy traktować ojczyznę jako coś miłego, a nie jako upiora" - mówi. Wszyscy by tego chcieli. Ofiary Auschwitz, Katynia, rzezi Woli. Tylko, co oni mieli do powiedzenia w chwili śmierci. Gdyby pani Peszek albo niżej podpisany urodzili się pół wieku wcześniej, mieliby szansę wejść do kategorii straszących dziś upiorów.

"... lepszy żywy obywatel, niż martwy bohater" - to cytat z jej piosenki. Święte słowa. Dlatego Niemcy albo Sowieci mordowali naszych obywateli, aby byli martwi, a nie żywi. Gdy zaś byli już martwi żywi uznawali ich za bohaterów. Po to, aby ich śmierć choć trochę nie była z tych, o których się mówi, że "poszła na marne". To racjonalizacja, której potrzebuje każda wspólnota. Szczęśliwa i nieszczęśliwa (zwłaszcza ta druga). Nikt z naszych jeszcze "żywych obywateli" nie przypominał masowych samobójców znanych z drugowojennych dziejów Japonii czy Sowietów. Były pojedyncze akty desperacji, ale to kwestia jednostkowej psychologii. Były akty brawury, czy bezmyślności. Ale to ludzkie, arcyludzkie. Nie zaś specyficznie polskie.

"Uprawiajmy patriotyzm prostych spraw, małych rzeczy" - kolejne twierdzenie z wywiadu. Ci, którzy budowali Gdynię czy COP to robili. Jeszcze w sierpniu. We wrześniu szli do piachu. Chociaż tego się nie spodziewali. Bo dlaczego? Byli tylko nauczycielami powszechniaka, albo drobnymi urzędnikami. A tu przyjechało Einsatzkommando albo sąsiedzi z Selbstschutzu i ich rozstrzelano. Za przedwrześniowe uprawianie patriotyzmu "prostych spraw, małych rzeczy".

"A ciągle nam się wciska kult śmierci" - narzeka pani Peszek. Nie wiem, kim są ci oni. Ci upiorni wciskacze. Zresztą co to znaczy wciskać? Maria Peszek wciska nam swoje zdanie, ja Państwu swoje, Państwo w komentarzach swoje. Istoty z gatunku homo sapiens tak mają. Wygrywają ci, którzy konsekwentnie wciskają innym swój przekaz. Przegrywają  ci, którzy tego nie robią. Wciskaj, albo giń.

Społeczność międzynarodowa jest niesprawiedliwa. Pamięć Holokaustu sprawi, że w miarę szybko weźmie w obronę Izrael. A już w nosie ma Ormian z Armenii, nie mówiąc już o jakichś Hutu czy Tutsi. To co? Wciskamy kult śmierci, czy nie? Polecam wycieczkę do Rosji komuś, kto by się upierał, że nie warto wciskać. Tam obowiązuje kultura zapomnienia o mordach XX wieku. Uderzająca jest wizyta na cmentarzu w Katyniu. Każdy polski oficer ma tam imię nazwisko, datę urodzenia i zawód. Uszanowano jego indywidualność. Obok jest cmentarz rosyjskich ofiar NKWD. Zero nazwisk. Wygląda to jak przedwieczne kurhany Gotów czy innych Scytów. Na odwiedzających robi to piorunujące wrażenie. Sami Rosjanie mają poczucie, że ich życie - mieszkańców imperium - znaczy mniej niż jakichś tam Polaczków. Słyszałem to od nich.

My zresztą mamy tu wiele do zrobienia. Czy uczczono godnie pamięć ofiar rzezi Woli? Na głównym miejscu kaźni stoi salon samochodowy, a książki na ten temat nikt jeszcze nie napisał. Świat słyszał o masakrze Nankinu, a o 5 sierpnia na Woli nawet Polacy nie wiedzą.

"Wciąż wraca to absurdalne pytanie: Czy oddałbyś życie?" - dalej mówi Peszek. Pytanie nie jest absurdalne, jest straszne. I w dziejach, przynajmniej Polski, nie stawiali go swoi. Ale obcy, którzy i tak tu przybywali, żeby je zabrać. I nie dawali możliwości swobodnej nań odpowiedzi.

Gdy po I wojnie była okazja, aby wywalczyć niepodległość swoje życie oddawali Polacy, Litwini, Łotysze, Estończycy, Finowie. Dzięki temu "kupili" dwie dekady normalnego życia. Za absurd ideę oddawania życia uznała większość ukraińskich i białoruskich chłopów. Ich chata była z kraja. Kilkanaście lat temu zabrano życie im i ich dzieciom. W jeden z najstraszniejszych sposobów - zagłodzono ich. Doprawdy, kto wówczas wybrał lepszą cząstkę?

Maria Peszek prezentuje postawę częstą w Polsce. Ahistoryczną i nierealną. Że wobec historii można zachować tak jak małe dziecko: naciągnąć kołdrę na oczy. I drugą postawę: że zawsze mamy wpływ na wszystko. Że wspólnota narodowa, gdyby miała sprytniejszych przywódców, to uniknęłaby najstraszniejszych przejść (tak, to aluzja do głośniej ostatnio książki jednego z moich kolegów redakcyjnych).

Otóż w dziejach ludzkości czasem zostaje wybór między wyjściem złym, a bardzo złym. O czym zaświadcza m.in. los Kartaginy, podbijanych przez Czyngis Chana miast Chorezmu, mordowanych przez Turków Ormian, wreszcie Holokaust. Patriotyzmu "rzeczy prostych" najczęściej nie da się robić bez pozytywnej odpowiedzi na owo "absurdalne" pytanie. Taki ten świat już jest. Z kołdrą na oczach trudno to dostrzec.

Ale w wywiadzie padło kilka odpowiedzi, które budzą sprzeciw. Nie chodzi tu o kompletne odrzucenie słów Marii Peszek, bo widać, że powoli ona wchodzi w coś co można nazwać byciem chorym na Polskę. Przy czym zaznaczam, że doceniając jej przeżywanie kształtu polskości nie zgadzam się z jej ocenami.

Ta niezgoda ma kilka powodów. Od emocjonalnych, które każdy przeżywa inaczej, po racjonalne. Nad tymi ostatnimi najłatwiej dyskutować, zatem pominę osobiste powody do sprzeciwu.

Pozostało 92% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka