Tak może powiedzieć prawie każdy wielki rockowy zespół wysyłany wielokrotnie na rockowy cmentarz. Młode grupy dostają bowiem zadyszki po drugiej, a nawet pierwszej płycie. Tymczasem, co pokazuje i pokaże tegoroczna jesień i zima – przyszłość rocka należy do tych, których niesłusznie kojarzono z przeszłością.
Koronnym dowodem na to jest Pink Floyd. Najnowszy album zespołu nosi wręcz prowokujący młodych wykonawców tytuł „Niekończąca się rzeka". To może być aluzja, na przykład, do punkowców i Sex Pistols, którzy pogrzebali Pink Floyd pod koniec lat 70-tych. Żeby było śmiesznie – zanim nagrali „The Wall". Dziś można zapytać, gdzie jest Sex Pistols? Jeśli ktoś pyta, gdzie jest Pink Floyd – odpowiedź brzmi, że 10 listopada będzie na szczytach list przebojów, bo właśnie wtedy ukaże się nowa płyta inspirowana sesjami z udziałem nieżyjącego już pianisty Ricka Wrighta.
Pamiętam dobrze jak zwolennicy punk rocka i nowej fali wysyłali na śmietnik historii rock and rollowców z AC/DC. To był początek lat 80-tych. Angus Young i jego koledzy bronią się jednak przed upływem czasu, co potwierdziły wyniki poprzedniego albumu „Black Ice" – a konkretnie 8 mln sprzedanych egzemplarzy. „Staruszkowie" z AC/DC sprzedawali album szybciej niż Coldplay, a stadiony zapełniali zdecydowanie większe. Heavy metal nie rdzewieje!
Dzieje się tak dlatego, że elektorat starszych gwiazd jest stateczny, tradycyjny, kupuje płyty i nie szuka okazji do ściąganie darmowych plików. Kocha swoich idoli i zawsze wybierze się na ich koncert ze starymi kumplami, by wypić z nimi piwo na pohybel upływającemu czasowi.
Dotyczy to również fanów U2. Bono i jego koledzy to kolejny przykład na to, że stara gwardia nie poddaje się. Nie tylko nie poddaje się, ale toczy bój o przyszłość na polu nowoczesnych technologii. A choćby rozdając muzykę za darmo – poprzez sklep iTunes.