Opowiadając o zrekonstruowanym rządzie, Donald Tusk o superministerstwie Andrzeja Domańskiego mówił w drugiej kolejności – za symboliczne uznał nominacje dla Marcina Kierwińskiego i Waldemara Żurka, nowych „twardych ludzi” w ekipie, która została określona mianem „drużyny komandosów”. Militarnych akcentów było zresztą więcej – w pewnym momencie Tusk przywołał postać Hernána Cortésa i jego krwawego podboju Meksyku. – Okręty spalone, zostawiliśmy je na brzegu – stwierdził, co było nawiązaniem do sposobu, w jaki Cortés zmusił swoich towarzyszy do walki z Aztekami, odcinając im drogę powrotu do Europy. Tusk mówił też o walce dobra ze złem i o walce z „łajdakami”, którzy z każdego lęku „potrafią zrobić polityczne złoto”. Po tym ostatnim określeniu, które jest cytatem z ujawnionego przez nieznanych do dziś sprawców maila, którego autorem miał być były premier Mateusz Morawiecki, Tusk nie musiał nawet wskazywać, o kogo mu chodzi.
Skład zrekonstruowanego rządu Donalda Tuska
Donald Tusk dziękuje Adamowi Bodnarowi. Najważniejsze jest to, co nie zostało powiedziane
Z kolei przy okazji zaprzysiężenia w Pałacu Prezydenckim Tusk nie omieszkał wbić nawet nie szpilki, ale całkiem grubej szpili prezydentowi Andrzejowi Dudzie i całemu obozowi PiS, dziękując w pierwszej kolejności Adamowi Bodnarowi, którego chwalił za działania zmierzające do przywracania praworządności. – Te słowa nabierają szczególnego znaczenia dokładnie w tym miejscu, w obecności pana prezydenta. Przywrócenie praworządności, fundamentów państwa prawa, to wyzwanie, które cały czas stoi przed nami – mówił Tusk, nie pozostawiając wątpliwości, że kończący kadencję prezydent jest jego zdaniem mocno obciążony psuciem rządów prawa w Polsce.
Czytaj więcej
Choć opozycja widziała w ministrze sprawiedliwości twórcę aparatu represji, Adam Bodnar nie chcia...
Ciekawsze jest jednak to, że Tusk chwalił „delikatność” i „poszanowanie konstytucji” Bodnara, mówiąc, że odwołany minister tym wszystkim imponował. W tym stwierdzeniu najważniejsze jest to, co nie zostało powiedziane. Bo skoro Bodnar imponował wszystkim delikatnością, ale musiał odejść, to znak, że nowy minister akurat tej cechy pewnie nie będzie miał w nadmiarze. Z koalicji rządzącej płyną już zresztą stwierdzenia o wystraszonych politykach PiS. Ministerstwo Sprawiedliwości kierowane przez mającego parę rachunków do wyrównania z PiS Waldemara Żurka będzie znacznie bardziej niż dotychczas Ministerstwem Rozliczeń. A w egzekwowaniu ich ma pomóc Marcin Kierwiński, który całkiem niedawno nie wahał się wyprowadzać Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika z Pałacu Prezydenckiego.