Wiedząc, że największym zagrożeniem jest demobilizacja własnego elektoratu, powołał do rządu prześladowanego przez PiS sędziego Waldemara Żurka czy Marcina Kierwińskiego, za czasów rządów którego w MSWiA policja nie wahała się wejść do Pałacu Prezydenckiego, by zatrzymać Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, by odstawić ich do zakładu karnego.
Tusk doskonale wie, że po rozczarowaniu, jakim dla części twardego elektoratu był brak dowodów na masowe fałszerstwa wyborcze – o czym w ostatnich dniach mówili zdymisjonowany minister sprawiedliwości Adam Bodnar czy prokurator krajowy Dariusz Korneluk – tylko powrót do twardej linii rozliczania poprzedników może pomóc utrzymać lojalność żelaznych wyborców. A ponieważ największym aktywem koalicji 15 października jest niechęć do PiS, starał się wrócić właśnie do tego, co jest największym kapitałem – emocji z 2023 roku, gdy głosami młodych Jarosław Kaczyński został odsunięty od władzy. Zarazem podkreślił, że 15 października to nie był koniec boju, ale dopiero początek.
Rekonstrukcja rządu. Dlaczego Donald Tusk mówił o porządku, bezpieczeństwie i przyszłości?
I tak jak pierwszy przekaz skierowany był do własnego elektoratu, tak drugi miał być odpowiedzią na działania dzisiejszej opozycji. W kontrze do narracji PiS i Konfederacji, które snują opowieść o państwie tracącym kontrolę nad granicami i nielegalną migracją, premier opisał program swojego rządu trzema słowami: porządek, bezpieczeństwo, przyszłość. W tej obietnicy, jak pisałem we wtorek, czai się wzmocnienie roli Radosława Sikorskiego jako młota na rosyjską dyplomację, dezinformację, ale też jako zwierzchnika polityki europejskiej i stróża interesów Polski w relacjach z Ukrainą. Sikorski, polityk, którego ostro niegdyś zaatakował Wołodymyr Zełenski, z jednej strony gwarantuje lojalność wobec Ukrainy w obliczu rosyjskiej inwazji, ale z drugiej strony asertywność w relacjach z Kijowem, której zdają się oczekiwać Polacy. Porządkowi i bezpieczeństwu ma być poświęcone przetasowanie w resortach siłowych, powrót Marcina Kierwińskiego na fotel w MSWiA, a Tomasza Siemoniaka do nadzoru nad służbami specjalnymi. Ten ostatni ma koordynować bezpieczeństwo Polski na różnych poziomach, przede wszystkim dotyczących kwestii granic i odpowiedzi na hybrydowy atak na granicy białoruskiej.
A że bezpieczeństwo wiąże się z przyszłością, to Tusk powołał resort energii, który ma zapewnić bezpieczeństwo energetyczne i szanse na rozwój, oraz resort finansów i gospodarki, który ma koordynować całą koncepcję rozwoju ekonomicznego. Stawiając kropkę nad „i” repolonizacji gospodarki, premier ogłosił, że zobowiązał nowego ministra aktywów Wojciecha Balczuna, by nie zajmował się lokowaniem polityków w spółkach, ale wymagał od ich zarządów maksymalizacji nie zysku, lecz realizacji interesu narodowego.