Michał Szułdrzyński: Kierowcy głosują, zabici w wypadkach nie

Powyższą zasadą kierują się politycy, wycofując się w czasie kampanii wyborczej z działań zmierzających do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Niestety igrają przy tym z życiem i zdrowiem ludzi.

Publikacja: 13.04.2023 14:20

Wypadek na obwodnicy Goleniowa

Wypadek na obwodnicy Goleniowa

Foto: Marcin Bielecki, PAP

Kilka dni temu, gdy jechaliśmy całą rodziną samochodem i zbliżaliśmy się do przejścia dla pieszych, do którego podchodziło dziecko, zarówno my, jak i kierowca z naprzeciwka, zwolniliśmy, by ustąpić pieszemu dziecku pierwszeństwa. – Ależ czasy się zmieniły, na lepsze – zauważyła żona i odetchnęła z ulgą, myśląc o bezpieczeństwie naszych dzieci, które same chodzą do szkoły. I za tę zmianę, którą uważam za wręcz cywilizacyjną, jestem gotów chwalić rząd Mateusza Morawieckiego, który pierwszeństwo pieszych na pasach ogłosił w swym exposé po ostatnich wyborach w 2019 roku. Choć jednocześnie nie zrealizował złożonej wówczas obietnicy dopuszczenia samochodów z minimum czterema pasażerami do możliwości korzystania z buspasów, co jako członek wielodzietnej rodziny również odebrałem pozytywnie, ale to była sprawa mniejszej wagi.

Wprowadzono wyższe kary za łamanie przepisów drogowych, co uspokoiło temperamenty kierowców, ale inne zmiany są opóźniane w nieskończoność

Z niepokojem jednak obserwuję przedwyborcze majstrowanie przy innych przepisach, które miały zwiększyć bezpieczeństwo na drogach. Bo owszem, wprowadzono wyższe kary za łamanie przepisów drogowych, co uspokoiło temperamenty kierowców, ale inne zmiany są opóźniane w nieskończoność. Gdy rząd zastanawiał się, czy nie wprowadzić przepisu o odbieraniu prawa jazdy na trzy miesiące za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 50 km/h, również poza terenem zabudowanym, zaprotestowała Solidarna Polska. – To dla nas nieakceptowalne. Nasz elektorat mieszka w małych miasteczkach i na wsi, gdzie często nie kursuje PKS, a utrata prawa jazdy oznacza koniec możliwości zarobkowania – tłumaczył trzy lata temu jeden z polityków SolPol „Rzeczpospolitej”. Tamta zmiana wylądowała więc w koszu.

Czytaj więcej

Punkty karne już nie takie straszne?

Rząd zaproponował też konfiskatę samochodów pijanych kierowców, ale wprowadzenie tego pomysłu w życie odsunięto na czas po wyborach. Teraz okazuje się, że pod naciskiem branży transportowej sejmowa komisja chce utrzymać patologię polegająca na tym, że można de facto za pieniądze zredukować liczbę punktów karnych, które miałyby też zerować się po roku, a nie po dwóch. W obawie przed głosami kierowców poprawka ma szanse zostać przegłosowana. Niby logiczne, po co drażnić przed wyborami ludzi, którzy łamią przepisy i uważają, że bezpieczeństwo na drogach to jakaś lewicowa fanaberia. Wszak zabici w wypadkach głosu nie mają i rządzących nie ukarzą przy wyborach za brak determinacji w walce o bezpieczeństwo na drogach. A kierowcy, owszem, mogą się zezłościć na polityków, którzy o bezpieczeństwie myślą.

Cała nadzieja w samych obywatelach. Dzięki coraz powszechnej obecności kamerek w samochodach i nagłaśnianiu w mediach społecznościowych co bardziej rażących zachowań – jak jazda na zderzaku, poganianie na autostradzie, karanie nie dość szybko jadących nagłym hamowaniem, gdy się ich wyprzedzi – teraz żaden z kierowców nie może być pewien, że nie zostanie nagrany i ukarany. Niestety, wielu kierowców przypomina dzieci w szkole, które są grzeczne, tylko wtedy, gdy pani patrzy, a gdy nikt nie widzi, hulaj dusza, piekła nie ma. Ale dziś już nie można mieć pewności, że kiedy nie ma policji albo fotoradaru w pobliżu, to nikt naszych wyczynów nie zobaczy. Kamerki u postronnych kierowców albo rowerzystów działają po prostu dyscyplinująco. Jednak na dłuższą metę bez zmiany w przepisach się nie obędzie. Tak jak to było w przypadku zmiany zasad pierwszeństwa pieszych. 

Kilka dni temu, gdy jechaliśmy całą rodziną samochodem i zbliżaliśmy się do przejścia dla pieszych, do którego podchodziło dziecko, zarówno my, jak i kierowca z naprzeciwka, zwolniliśmy, by ustąpić pieszemu dziecku pierwszeństwa. – Ależ czasy się zmieniły, na lepsze – zauważyła żona i odetchnęła z ulgą, myśląc o bezpieczeństwie naszych dzieci, które same chodzą do szkoły. I za tę zmianę, którą uważam za wręcz cywilizacyjną, jestem gotów chwalić rząd Mateusza Morawieckiego, który pierwszeństwo pieszych na pasach ogłosił w swym exposé po ostatnich wyborach w 2019 roku. Choć jednocześnie nie zrealizował złożonej wówczas obietnicy dopuszczenia samochodów z minimum czterema pasażerami do możliwości korzystania z buspasów, co jako członek wielodzietnej rodziny również odebrałem pozytywnie, ale to była sprawa mniejszej wagi.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Tusk i Kaczyński zmienią wybory do PE w referendum o przyszłości Unii?
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier Kaszub zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk