Michał Szułdrzyński: Nawet pomagać trzeba umieć

PiS dziś zrobi wszystko, by nie stracić głosów wsi. Źle by się jednak stało, gdyby sytuacja ze zbożem ze wschodu stała się pożywką do wzrostu antyukraińskich nastrojów. W roku wyborczym może to mieć fatalne konsekwencje.

Publikacja: 04.04.2023 14:27

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Stare powiedzenie mówi, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. I byłoby rzeczywiście niezwykłym paradoksem, gdyby PiS zapłacił dziś polityczną cenę z głosów swojego najważniejszego elektoratu, jakim są rolnicy, z powodu szczerej chęci pomocy Ukrainie. Tak się jednak składa, że nawet pomagać trzeba umieć z głową. Ale jak się okazuje, to zbyt wysokie wymaganie wobec partii rządzącej.

Bo sama idea, by pomóc blokowanej przez Rosję Ukrainie eksportować zboża w świat przez Polskę, wydaje się szczytna. Jednak od początku kryło się tu ryzyko związane z niekontrolowanym wypływem tych surowców rolnych na polski rynek. Przypomnijmy, że zboże miało trafiać m.in. do krajów Afryki i uratować miliony ludzi przed głodem.

Czytaj więcej

Wicepremier twierdzi, że rolnicy go nie zrozumieli. "Nie powinni mnie słuchać przez rok"

Jednak PiS nie potrafił przypilnować ukraińskiego zboża, które przekraczało granicę Polski. I zamiast jechać dalej, zaczęło trafiać na lokalny rynek. Zadziałały tu zwykłe mechanizmy ekonomiczne: skoro w kraju pojawił się (bo rządzący nie potrafili tego powstrzymać) tańszy surowiec z Ukrainy, nabywcy rzucili się, by go kupować. Dzięki temu mogli np. wytwarzać tańsze pasze dla zwierząt i stawać się bardziej konkurencyjnymi. W efekcie ceny zbóż poszły w dół, a polscy producenci rolni zostali z alternatywą: sprzedać zboże dwa razy taniej niż rok temu albo pozwolić mu gnić w silosach. Naprawdę nie trzeba mieć nobla z ekonomii, by przewidzieć taki bieg wypadków. Zresztą w lipcu 2022 roku były minister rolnictwa z PiS Jan Krzysztof Ardanowski ostrzegał: zboże z Ukrainy zniszczy polskie rolnictwo.

Gdy takie ostrzeżenia pojawiały się rok temu, PiS przekonywał, że to działanie rosyjskiej propagandy. Teraz, gdy okazało się, że istnieje poważny problem, winę zwalił na Unię Europejską i zażądał, by to ona zareagowała. Sęk w tym, że komisarzem UE do spraw rolnictwa jest Janusz Wojciechowski, którego do Brukseli wskazał rząd Mateusza Morawieckiego.

Czytaj więcej

Polska tonie w zbożu z Ukrainy

Dla PiS sytuacja jest bardziej niż poważna. Minister rolnictwa tłumaczy się, że rolnicy źle go zrozumieli, kiedy apelował podczas zeszłych żniw, by nie sprzedawali plonów, w związku z czym dziś są na niego wściekli. Tymczasem to od głosów wsi zależeć będzie wynik PiS w jesiennych wyborach. Można się będzie spodziewać, że teraz PiS będzie zatapiał polską wieś powodzią gotówki, byleby tylko nie odwróciła się od partii Jarosława Kaczyńskiego. Wszak ostatnio PiS zmienił nawet ordynację wyborczą, by ułatwić głosowanie w najmniejszych miejscowościach. W tej sytuacji rolnicy mogliby boleśnie ukarać PiS za zaistniałą sytuację. Dlatego też partia rządząca zrobi dziś wszystko, by zwalić winę na innych i uspokoić rolników. Nie ma takiej ceny, której by nie byli gotowi za to zapłacić. A właściwie zapłacimy my wszyscy. Jak za wszystkie wyborcze prezenty, które dziś składają i obiecują politycy wszystkich partii.

Czytaj więcej

Janusz Wojciechowski: Pomogłem rolnikom na 200 procent

Źle by się jednak stało, gdyby sytuacja ze zbożem ze Wschodu stała się pożywką do wzrostu antyukraińskich nastrojów. W roku wyborczym może to mieć fatalne konsekwencje, a Ukrainie musimy pomagać dla własnego bezpieczeństwa.

Stare powiedzenie mówi, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. I byłoby rzeczywiście niezwykłym paradoksem, gdyby PiS zapłacił dziś polityczną cenę z głosów swojego najważniejszego elektoratu, jakim są rolnicy, z powodu szczerej chęci pomocy Ukrainie. Tak się jednak składa, że nawet pomagać trzeba umieć z głową. Ale jak się okazuje, to zbyt wysokie wymaganie wobec partii rządzącej.

Bo sama idea, by pomóc blokowanej przez Rosję Ukrainie eksportować zboża w świat przez Polskę, wydaje się szczytna. Jednak od początku kryło się tu ryzyko związane z niekontrolowanym wypływem tych surowców rolnych na polski rynek. Przypomnijmy, że zboże miało trafiać m.in. do krajów Afryki i uratować miliony ludzi przed głodem.

Pozostało 81% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Warszawa w Budapeszcie, krótko mówiąc: wreszcie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: O politycznej majówce. Andrzej Duda marzy o antypodach, Donald Tusk z alkomatem
Komentarze
Orędzie Hołowni. Gdzie Duda i Tusk się biją, tam marszałek chce skorzystać
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Andrzeja Dudy. Prezydent patrzy na UE oczyma PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Tusk i Kaczyński zmienią wybory do PE w referendum o przyszłości Unii?