Jerzy Haszczyński: Zbędne straty na wizerunku Kijowa

Swoje wątpliwości w sprawie rakiety, która spadła na terytorium Polski, Ukraińcy mogą wyrażać, ale nie powinni tego robić publicznie, rzucając hasła bez przedstawiania dowodów.

Publikacja: 17.11.2022 22:30

Jerzy Haszczyński: Zbędne straty na wizerunku Kijowa

Foto: AFP

Największa wojna współczesnej Europy trwa prawie dziesięć miesięcy. Wsparcie społeczeństw Zachodu dla Ukrainy najwyraźniej już przeżyło swoje apogeum i zaczyna spadać. W tym momencie we wschodniej Polsce spadła rakieta, zabijając dwie osoby i budząc lęk milionów, a ukraińscy politycy z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele zdecydowali się na podważanie wiarygodności swoich sojuszników, a może nawet próbę wciągnięcia ich w bezpośredni konflikt z Rosją.

Powoli się z tego wycofują, nadbiegający z Kijowa ton dotyczący wydarzenia z wtorku się zmienia. I dobrze. Szkody dla wizerunku Ukrainy, ofiary rosyjskiej agresji, mogą być jednak niełatwe do usunięcia.

Czytaj więcej

Katastrofa MH17. Skazany za zestrzelenie samolotu znów w armii Rosji

„RF [Federacja Rosyjska] zabija wszędzie tam, gdzie może dotrzeć. Dzisiaj dotarła do Polski”, czyli – w domyśle do NATO i do Unii Europejskiej. Te słowa Zełenskiego padły 15 listopada późnym wieczorem. Można powiedzieć: pierwsza emocjonalna reakcja przywódcy kraju, który wciąż doświadcza rosyjskich ostrzałów, a tego dnia szczególnie wielu.

Jednak jeszcze dobę później Zełenski trzymał się tezy, że „nie ma żadnych wątpliwości, iż nie był to ukraiński pocisk”. Mimo że przez cały dzień słyszał słowa poparcia Zachodu, które dają się sprowadzić do prostego spokojnego komunikatu: rakieta, która spadła na Przewodów, była najprawdopodobniej ukraińska – wystrzelona przez obronę przeciwrakietową w związku z rosyjskim ostrzałem, ale niezależnie od tego, czyja była, doskonale wiemy, że winę ponosi Moskwa. To ona rozpoczęła wojnę, prowadzi ją wszelkimi brutalnymi środkami, bez niej nic by na Polskę nie spadło. Tak twierdziły USA, kraj, od którego pomocy militarnej Ukraina jest najbardziej uzależniona, tak twierdziła Polska, oddana pomocy w wielu wymiarach, i tak twierdziło w całości NATO.

Był jeszcze jeden przekaz, i on się nie zmieni, niezależnie od wyniku toczącego się śledztwa, do którego najprawdopodobniej dopuszczeni zostaną też Ukraińcy: nawet jeżeli byłaby to rakieta rosyjska, to całe wydarzenie jest przypadkowe i nie oznacza, że Kreml zdecydował się zaatakować NATO, czyli wywołać trzecią wojnę światową.

Całą prawdę o rakiecie zapewne poznamy, ale nie tak prędko, bo poważne śledztwa nie toczą się w ciągu jednego dnia. Swoje wątpliwości Ukraińcy mogą wyrażać, ale nie powinni tego robić publicznie, rzucając hasła bez przedstawiania dowodów. Na dodatek, i to najważniejsze, wchodząc w starcie z Joe Bidenem, polskimi politykami i całym NATO, w którym przecież nie wszyscy członkowie są zdeterminowani do bezgranicznego wspierania Ukrainy. Nawet w krajach prowadzących najbardziej proukraińską politykę sondaże pokazują, że wsparcie społeczne dla pomocy militarnej maleje. Dotyczy to na przykład USA czy Czech, które pierwsze przekazały poważną broń Ukraińcom, kiedy dla większości Zachodu było to tematem tabu. Te sondaże zrobiono przed uderzeniem rakiety w Przewodów. Teraz wynik może być gorszy, wpłynąć na to może obawa, że Ukraińcy byliby zadowoleni, gdyby inne kraje zostały bezpośrednio wciągnięte w tę wojnę. 

Całą prawdę poznaje się czasem po latach. W czwartek sąd holenderski potwierdził, że to rosyjska rakieta zestrzeliła w lipcu 2014 roku malezyjski samolot nad wschodnią Ukrainą lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur, zabijając wszystkich na pokładzie, 298 osób. A odpalili ją poddani Kremla. Prawie nikt od dawna nie miał wątpliwości co do winy Rosji, drobiazgowo wydarzenia odtworzyła międzynarodowa grupa dziennikarzy śledczych. Wyrok sądu kończy sprawę w ważnym momencie. Przypomina, że Rosja od ośmiu lat okupuje Ukrainę i że jest zagrożeniem także dla obywateli Zachodu.

A także, że Zachód ma metody dochodzenia do prawdy.

Największa wojna współczesnej Europy trwa prawie dziesięć miesięcy. Wsparcie społeczeństw Zachodu dla Ukrainy najwyraźniej już przeżyło swoje apogeum i zaczyna spadać. W tym momencie we wschodniej Polsce spadła rakieta, zabijając dwie osoby i budząc lęk milionów, a ukraińscy politycy z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele zdecydowali się na podważanie wiarygodności swoich sojuszników, a może nawet próbę wciągnięcia ich w bezpośredni konflikt z Rosją.

Pozostało 87% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy