Trzech winnych skazano na dożywocie, jak chciał prokurator. Czwartego uniewinniono z zarzutów, gdyż „sąd nie może prawomocnie i w pełni ustalić, by był współuczestnikiem”.
„Chcemy prawdy!” – pod takimi transparentami zebrali się przed budynkiem sądu w Hadze krewni zabitych pasażerów lotu MH17 Malezyjskich Linii Lotniczych z Amsterdamu do Kuala Lumpur. 17 lipca 2014 roku samolot został zniszczony rosyjską rakietą wystrzeloną z okolic Pierwomajska w Donieckiem, co potwierdził holenderski sąd.
Sąd rządzi
Na ławie oskarżonych powinno zasiąść czterech dowódców separatystów ze wschodniej Ukrainy: Igor Girkin, Siergiej Dubinskij, Leonid Charczenko i Ołeg Pułatow. Trzech z nich (jak ustaliły niezależne grupy śledczych dziennikarzy) było oficerami rosyjskich służb specjalnych, cywilnych i wojskowych. Pierwsi trzej w żaden sposób nie odpowiedzieli na wezwania sądu, ale sędzia uznał, że zostali poinformowani o rozprawie.
„Zginęło 298 niewinnych osób. Trzy z nich były moimi córkami: Sophie, Fleur i Bente. Czterech ludzi jest na ławie oskarżonych. Po ośmiu latach sąd rządzi. Nareszcie” – napisał w internecie holenderski przedsiębiorca Peter van der Meer, który na pokładzie Boeinga stracił swoich bliskich.
Jedynie były podpułkownik rosyjskich wojsk desantowych (i prawdopodobnie oficer wywiadu wojskowego GRU) Oleg Pułatow wysłał na salę sądową swoich adwokatów. Wcześniej również zeznawał zdalnie. Jemu właśnie nie udowodniono bezpośredniego uczestnictwa w zestrzeleniu samolotu. – Nie udowodniono, by Pułatow utrzymywał łączność z załogą Buka (samobieżny zestaw przeciwlotniczych rakiet, którym zestrzelono samolot – red.). Nie znajdował się w pobliżu miejsca wystrzelenia rakiety. Sąd nie może udowodnić, że miał do czynienia z samym wystrzeleniem – stwierdził sędzia.