Jędrzej Bielecki: Morawiecki pokochał Macrona

Gdy na rok przed wyborami poparcie dla PiS się załamuje, nawet dotąd znienawidzony francuski prezydent może okazać się przyjacielem potrzebnym w potrzebie.

Publikacja: 29.08.2022 15:42

Jakie jest wyjaśnienie tajemnicy tej niespodziewanej namiętności polskiego premiera do Macrona?

Jakie jest wyjaśnienie tajemnicy tej niespodziewanej namiętności polskiego premiera do Macrona?

Foto: PAP/EPA

W kwietniu Mateusz Morawiecki porównał rozmowy, jakie prowadził Emmanuel Macron z Władimirem Putinem, do kontaktów z Hitlerem, Stalinem i Pol Potem. – Ze zbrodniarzami się nie negocjuje, zbrodniarzy trzeba zwalczać - pouczał Francuza. To był finał kampanii wyborczej nad Sekwaną, więc odpowiedź Macrona była utrzymana w tym samym stylu: zarzucił Morawieckiemu antysemityzm.

Ataki na Paryż jednak na tym się nie zatrzymały. Jeszcze w połowie sierpnia w artykule opublikowanym m.in. w „Le Monde”, szef polskiego rządu zarzucił największy krajom Unii (Francja ustępuje tu znaczeniem tylko Niemcom) próbę ograniczenia wolności we Wspólnocie, a nawet wprowadzenia czegoś na kształt dyktatury poprzez zniesienie wymogu jednomyślności w podejmowaniu decyzji w sprawach zagranicznych. Dostało się jednak przede wszystkim Niemcom. W ocenie Morawieckiego polityka Berlina – w szczególności wobec Rosji, ale także, gdy idzie o euro – jest pasmem porażek, przed którymi od dawna przestrzegała Polska. W ten sposób Mateusz Morawiecki nie pozostawił złudzeń: drogi Macronowi projekt budowy suwerennej Europy nigdy nie powstanie, chyba, że po polskim trupie.

Czytaj więcej

Marek A. Cichocki: Gra o wyższą stawkę

Ale w ten poniedziałek w Paryżu ton polskiego premiera niespodziewanie się zmienił. Wymienił największe zwycięstwa francuskiego oręża, jak Valmy czy Austerlitz, i hasło muszkieterów: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Okazało się też, że gdy idzie o rozbudowę energetyki jądrowej nad Wisłą, to Francja jest „naturalnym partnerem”.

Na wyjaśnienie tajemnicy tej niespodziewanej namiętności do Macrona nie trzeba było długo czekać. Morawiecki sam zgodził się kilka miesięcy temu na „kamienie milowe”, jakie Polska będzie musiała spełnić przed uruchomienie przez Brukselę pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Później w ekipie PiS można było usłyszeć, że te pieniądze wcale nam nie są potrzebne. Jednak w Pałacu Elizejskim Morawiecki porównał ich brak do sankcji nałożonych na Rosję. I poprosił o pomoc Paryża w ich uzyskaniu, podobnie zresztą, jak w obniżeniu cen emisji dwutlenku węgla. Bo też gdy kraj wchodzi w ostrą recesję, a jego finanse przeciekają ze wszystkich stron, premier na gwałt poszukuje wszelkich sposób, aby uratować załamujące się poparcie dla PiS i własnej władzy. Nawet nad Sekwaną.

Czytaj więcej

Macron. Prezydent, który chce za dużo

Czy Macron na to pójdzie? Francuz nie ma złudzeń, że z Warszawą wspólnej Europy budować się nie da. Ale już biznes robić – być może tak. Wspomniał więc o ważnej dla francuskiej energetyki jądrowej ochronie europejskiego rynku elektryczności przed zewnętrzną konkurencją, gdzie poparcie Polski może być istotne. Z zadowoleniem przyjął także spotkanie Morawieckiego z wpływową federacją francuskiego biznesu, Medef.

Prezydent Macron wiele do stracenia tu nie ma. Pozbawiony większości w parlamencie wie, że to nie jest moment na wielkie reformy w Unii. A małe interesy da się robić nawet z obecną ekipą w Warszawie.

W kwietniu Mateusz Morawiecki porównał rozmowy, jakie prowadził Emmanuel Macron z Władimirem Putinem, do kontaktów z Hitlerem, Stalinem i Pol Potem. – Ze zbrodniarzami się nie negocjuje, zbrodniarzy trzeba zwalczać - pouczał Francuza. To był finał kampanii wyborczej nad Sekwaną, więc odpowiedź Macrona była utrzymana w tym samym stylu: zarzucił Morawieckiemu antysemityzm.

Ataki na Paryż jednak na tym się nie zatrzymały. Jeszcze w połowie sierpnia w artykule opublikowanym m.in. w „Le Monde”, szef polskiego rządu zarzucił największy krajom Unii (Francja ustępuje tu znaczeniem tylko Niemcom) próbę ograniczenia wolności we Wspólnocie, a nawet wprowadzenia czegoś na kształt dyktatury poprzez zniesienie wymogu jednomyślności w podejmowaniu decyzji w sprawach zagranicznych. Dostało się jednak przede wszystkim Niemcom. W ocenie Morawieckiego polityka Berlina – w szczególności wobec Rosji, ale także, gdy idzie o euro – jest pasmem porażek, przed którymi od dawna przestrzegała Polska. W ten sposób Mateusz Morawiecki nie pozostawił złudzeń: drogi Macronowi projekt budowy suwerennej Europy nigdy nie powstanie, chyba, że po polskim trupie.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budownictwo socjalne to błędna ścieżka
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty
Komentarze
Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska